W marcu 2010 roku MPK rozpoczęło likwidację mechanicznych kasowników typu dziurkacz. W ich miejsce pojawiły się nowoczesne kasowniki elektroniczne. Zmieniono również papier do produkcji biletów, które trudniej podrobić.
Dziurkacze były zrobione z plastiku. W środku znajdowały się aluminiowe bolce, które dziurawiły bilet. Pracownicy MPK nazywali je „gawronami”. Każdy motorniczy po przyjeździe na pętle miał obowiązek zmieniania szablonu dziurkacza.
- Wszystko po to, aby uniemożliwić pasażerom wielokrotny przejazd. Oprócz tego „gawrony” były wytrzymałe i wandaloodporne – tłumaczy Zbigniew Pałac, kierownik magazynu technicznego w zajezdni przy ulicy Powstańców Śląskich we Wrocławiu.
Jednak pasażerowie mieli różne sposoby na przechytrzanie kanarów. Byli i tacy, którzy wozili klasery z dziesiątkami skasowanych biletów w różnych kombinacjach. W czasie kontroli "pomysłowy" podróżny pokazywał bilet z klasera.
- Niestety biletów skasowanych w dziurkaczu nie można było podrabiać. Ja zapamietałem czasy, kiedy tusz z biletów zmywano acetonem – mówi pan Jarek, kolekcjoner gadżetów tramwajowych.
Jednak najnowsze bilety zrobione są ze specjalnego papieru pokrytego tworzywem sztucznym. Przez to są wodoodporne i bardziej odporne na zniszczenia. Mają również hologram. Tusz z nowych biletów nie można zmyć acetonem. Powoduje on natychmiastowe rozpuszczenie biletu.
Co stało się ze starymi kasownikami?
- Najpierw trafiły do naszego magazynu. Później doskonale sprzedały się na internetowych aukcjach zorganizowanych przez miłośników komunikacji miejskiej i kolekcjonerów – tłumaczy Janusz Krzeszowski, rzecznik wrocławskiego MPK.
Łącznie w 1010 roku wymienioniono 650 kasowników z tego 500 przeznaczono do sprzedaży.
Jacek Bomersbach
REKLAMA
REKLAMA