Rok temu rządowy samolot Tu-154 miał dowieźć prezydencką parę i wiele z najważniejszych osób w państwie na uroczystości w Katyniu. Znamy już wiele okoliczności, które mogły doprowadzić do katastrofy, wciąż brak ostatecznych ustaleń. Śledztwo może potrwać jeszcze kilka miesięcy.
Równo rok temu do publicznej wiadomości została podana informacja o katastrofie lotniczej, w której zginęła para prezydencka. Dziś w całym kraju trwają uroczyste obchody pierwszej rocznicy wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku.
Dziś, równo o godzinie 8:41 w wielu miejscowościach kraju zawyły syreny. Oficjalnie, zgodnie z prawem, był to trening systemu wczesnego ostrzegania i alarmowania (alarm powietrzny przy wykorzystaniu akustycznego systemu alarmowego). - Chcemy uczcić rocznicę katastrofy i pamięć ofiar, natomiast jest to jedyna dostępna procedura, żeby można było włączyć syreny - powiedział Bartosz Wiśniewski z biura prasowego wojewody dolnośląskiego.
Pomimo tego, że minął rok, nadal nie ma oficjalnych ustaleń odnośnie przyczyn katastrofy. Śmierć 96 najważniejszych osób w kraju zamiast łączyć, stała się dla wielu punktem zapalnym, wykorzystywanym przez wielu jako karta przetargowa w działaniach politycznych. Polacy potrafili zjednoczyć się jedynie na kilka godzin, aby potem przejść do wielomiesięcznej, zażartej walki o... właśnie - o co? Prawdę? Jesteśmy na etapie, w którym prawdziwa historia z 10 kwietnia 2010 roku o przyczynach wypadku przez wielu i tak zostanie uznana za wyssaną z palca. Czy patrząc przez pryzmat tej i innych tragedii ostatnich lat można liczyć na to, że Polacy są jeszcze w stanie się zjednoczyć? Czy jest jeszcze coś, co mogłoby się do tego przyczynić?
EM
REKLAMA
REKLAMA