Piłka nożna fot.: Zdjęcie autorstwa Pixabay z Pexels
Daliście nam szansę, więc dzisiaj druga część cyklu „Piłka dla wszystkich”, w którym znajdziecie skumulowane informacje o najważniejszych meczach.
Nasz cykl ma zaoszczędzić wam czas na przegladanie różnych serwisów i portali, a jego redakcją zajmuje się kobieta. Zaczynamy, tak jak tydzień temu, od najbliższego naszemu sercu Śląska Wrocław.
Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław (0:0), 15.02.2020, Stadion im. Floriana Krygiera w Szczecinie
Zacznę od krótkiego przedstawienia sytuacji Piotra Samca-Talara, ponieważ zdaję sobie sprawę, że średzcy kibice bardzo interesują się tym młodym napastnikiem. Piotrek nie załapał się do meczowej osiemnastki, mimo, że wziął udział w dwóch treningach przed meczem z Pogonią. Niepokoić mogły słowa trenera Lavički na konferencji przedmeczowej: “Mamy innych młodzieżowców i oni są brani pod uwagę na sobotni mecz”.
Jednak wciąż uważam, że Samiec-Talar może powalczyć o pozycję drugiego napastnika w Śląsku. Dlaczego? Zobaczcie, jak rzut karny w 5 minucie wykonał Erik Exposito, do tej pory pierwszy wybór trenera (nie ukrywam, że mam nadzieję, że po tym meczu się to zmieni).
Takie wykonanie karnego, w zespole walczącym o najwyższe cele, jest niedopuszczalne. Exposito, który nie pokazywał wiele w poprzednich meczach, dzisiaj dał jasny sygnał: nie jestem w stanie grać na poziomie, którego oczekuje ode mnie klub i kibice. Moim zdaniem, jeśli nie przeniesienie Erika do rezerw, to dłuższy odpoczynek na ławce rezerwowych.
Sam mecz powinien zostać szczegółowo przeanalizowany, z wyciągnięciem wniosków, a następnie zapomniany. To najsłabszy mecz Śląska od dłuższego czasu. Co ciekawe, Pogoni Szczecin też, mimo że to oni byli zdecydowanie bardziej niebezpieczni pod bramką rywala. Po obu stronach było wiele niedokładności w grze. Bezbramkowy wynik to zasługa świetnie dysponowanego bramkarza Śląska, Matúša Putnockiego. Jeśli jednak najlepszym zawodnikiem w zespole jest bramkarz, źle świadczy to o zawodnikach z pola.
Mecz do zapomnienia, kolejne do rozegrania w lepszym stylu. Mam nadzieję, że bez Exposito w podstawowym składzie.
Podsumowanie 22. kolejki Ekstraklasy.
Piątek (14 lutego)
Górnik Zabrze - Arka Gdynia 2:0
Do 83 minuty wyrównany mecz, głównie za sprawą przestrzelonego karnego Igora Angulo w 17 minucie. Dwa zabójcze ciosy w końcówce dały cenne zwycięstwo klubowi ze Śląska, który oddala się od strefy spadkowej.
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice 1:0
Uwierzycie, że w tym meczu też nie wykorzystano karnego? A jednak, w 33 minucie w poprzeczkę trafił Flavio Paixao. Portugalczyk zrekompensował to niecałą godzinę później, zdobywając zwycięską bramkę. Na pochwałę zasługuje defensywa gdańszczan, która do końca spotkania zachowała spokój, inteligentnie oddalając grę od własnego pola karnego.
Sobota (15 lutego)
ŁKS Łódź - Wisła Płock 0:0
Mecz bez historii. Bezbramkowy i bezbarwny remis. Punkt nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn, a ŁKS traci już 6 punktów do miejsca zapewniającego utrzymanie w Ekstraklasie.
Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław 0:0
Słaby mecz drużyn walczących o mistrzostwo. Na uwagę zasługuje przestrzelony w fatalnym stylu karny Exposito oraz dobra dyspozycja w bramce Matúša Putnockiego.
Raków Częstochowa - Legia Warszawa 2:2
Oglądałam ten mecz z przyjemnością, głównie za sprawą Rakowa. Beniaminek z Częstochowy w przyjemny dla oka sposób rozegrał spotkanie z aktualnym liderem Ekstraklasy, a różnica poziomów była ledwie zauważalna. Emocjonujące widowisko, w którym oddano 30 strzałów w tym 20 celnych. To wynik, jak na realia Ekstraklasy, bardzo przyzwoity. Przy tym meczu muszę też wspomnieć o niewykorzystanym przez Raków karnym z 50 minuty, który był czwartym (!) przestrzelonym karnym w tej kolejce.
Niedziela (16 lutego)
Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 0:0
Trzeci bezbramkowy remis w tej kolejce, który nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Na uwagę zasługuje smutny fakt, że w podstawowych składach obu zespołów na boisko wyszło zaledwie pięciu Polaków, w tym dwóch wymaganych przez przepisy młodzieżowców.
Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 0:1
4. wygrana z rzędu Wiślaków pozwoliła im wydostać się ze strefy spadkowej. Zwycięstwo przypieczętowane pięknym golem Vukana Savicevicia. Porażka oznacza dla Lubinian najprawdopodobniej pożegnanie z grą w grupie mistrzowskiej.
Cracovia - Lech Poznań 2:1
Zacięty mecz drużyn z góry tabeli, z którego zwycięsko wyszedł klub z Krakowa. Cracovia zrównała się punktowo z Legią i zajęła pozycję wicelidera Ekstraklasy. Lech stracił ważne punkty w kontekście walki o mistrzostwo.
Polacy w ligach zagranicznych:
Piątek, 14.02.2020
Borussia Dortmund - Eintracht Frankfurt, 4:0
Mimo, że na Borussię Dortmund w Bundeslidze zerkam pobieżnie, to o tym meczu muszę wspomnieć. Do podstawowego składu gospodarzy po przerwie powrócił Łukasz Piszczek. Co więcej, drużynę z Dortmundu wyprowadził na boisko jako kapitan. I jakby tego było mało, to właśnie Łukasz otworzył wynik spotkania, decydując się na strzał sprzed pola karnego, którym zaskoczył bramkarza Eintrachtu. W drugiej połowie Borussia udokumentowała swoją przewagę strzelając jeszcze trzy gole. Na uwagę zasługuje bramka 19-letniego Erlinga Hålanda. Młody norweg szybko zaaklimatyzował się w Niemczech, zdobywając 8 goli w 5 meczach.
Sobota, 15.02.2020
SC Paderborn 07 - Hertha Berlin, 1:2
Od razu zaznaczę, że mimo zwycięstwa Herthę wciąż oglądało się źle. Mimo zmiany trenera “taktyka” pozostała niezmienna, polegająca na wybiciu piłki jak najdalej od własnego pola karnego. Absurdalnie, dzięki takiemu zagraniu padł pierwszy gol dla zespołu z Berlina. Przypadkowe dośrodkowanie, następnie słaby strzał głową Boyata. Jednak to wystarczyło, aby wyjść na prowadzenie, utrzymać je do początku drugiej połowy, a w 50 minucie stracić gola na 1:1… Z upływem czasu gra Herthy była jeszcze gorsza, dlatego zwycięski gol zaskoczył obie strony. Strzelał Darida, dobijał Piątek, a ostatecznie trafił Cunha. Zaskakujące było też, że Hertha zdołała przetrwać zaciekły napór gospodarzy i utrzymać zwycięstwo do końca.
Jak zaprezentował się Piątek? Był widoczny, zwłaszcza w pojedynkach bark w bark. Brał aktywny udział w grze, a w 17 minucie mógł zanotować asystę, jednak przy przyjęciu piłki pomógł sobie ręką, co wyłapali sędziowie VAR. Miał istotny udział przy akcji bramkowej.
To wymęczone zwycięstwo może dawać nadzieję na lepszą przyszłość klubu z Berlina, na ten moment tylko najwierniejszym kibicom Herthy.
Niedziela, 16.02.2020
1.FC Köln - Bayern Monachium, 1:4
Mimo, że klub z Monachium przystępował do meczu jako faworyt, nikt nie spodziewał się z ich strony 3 bramek w 12 minut. Ciężko stwierdzić, czy to zasługa tak dobrego wejścia w mecz Bayernu, czy tak słabego FC Köln. Strzelanie w 3 minucie rozpoczął niezastąpiony Robert Lewandowski, gubiąc obrońców z Kolonii i z ostrego kąta pokonując bramkarza. Tym samym jako pierwszy w tym sezonie przekroczył barierę 40 goli zdobytych dla klubu i reprezentacji. Dwie minuty później zanotował asystę drugiego stopnia, inteligentnie oddając piłkę Thomasowi Müllerowi, który dograł do zdobywcy bramki, Kingsleya Comana. Trzecia bramka, z 12 minuty, to efekt świetnie wykonanego rzutu rożnego, ewidentnie przećwiczonego na treningu. Kimmich posłał idealną piłkę na dalszy słupek do niekrytego Sergego Gnabriego, który widowiskowym zwodem minął rywala i silnym strzałem zaskoczył bramkarza.
Piłkarze Bayernu w pierwszej połowie wyglądali na tle bezradnych przeciwników jak profesorowie. Wychodziło im wszystko, a korzystny wynik pozwalał na kreatywną zabawę na boisku. Na lewej stronie błyszczał Davies, napędzając akcje Bayernu, Gnabry próbował strzałów z dystansu, a Lewandowski bawił się z defensorami FC Köln.
Dość niespodziewanie Köln wyszło na drugą połowę z wysoko uniesioną głową i dało znać, że pierwsze 45 minut było wypadkiem przy pracy, a piłkarze z Kolonii w piłkę grać potrafią. Strata kolejnej bramki w 66 minucie dała im jeszcze większego "kopa". Wiedzieli, że nie mają nic do stracenia, więc chcieli zakończyć ten mecz z honorem. Za to należą im się wielkie brawa. Długo wyczekiwany, a powiedziałabym nawet że zasłużony gol, padł w 70 minucie, po strzale Marka Utha. Wcześniej gospodarze strzelili dwa gole, słusznie nieuznane po analizie VAR.
Bayern w drugiej połowie przysnął, a stratę tylko jednego gola zawdzięczają świetnie dysponowanemu bramkarzowi, Manuelowi Neuerowi.
Z mojej strony jeszcze raz wielkie brawa dla zespołu z Kolonii za walkę, podjętą mimo niekorzystnego wyniku.
aska