POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

"W Środzie Śląskiej był głód na tego typu przedsięwzięcia"

Jarek Liszko-Kiereński fot.: mpr

Są miejscem spotkań miłośników kina, gorących dyskusji i wymiany poglądów. W całej Polsce jest ich około 200, a jeden z nich w naszym mieście. Dyskusyjne Kluby Filmowe.

Rozmawiamy z Jarkiem Liszko-Kiereńskim inicjatorem, twórcą i prowadzącym średzki DKF. 

– Od wielu lat, w całej Polsce działają Dyskusyjne Kluby Filmowe. Nasze małe miasto również jest jego szczęśliwym posiadaczem. Jak to się stało?

Wszystko zaczęło się pięć lata temu, czyli nie tak dawno temu, a już niedługo będziemy obchodzić pięciolecie działalności. Pod koniec 2015 roku rozpocząłem rozmowy z dyrektorem średzkiego domu kultury i nie było to takie proste, bo dotyczyło pewnej wizji, dość odważnej wizji. Dyrektor zaufał, poszedł mi na rękę i jesienią nasz DKF rozpoczął działalność. Najtrudniejsze było chyba dotarcie do widzów i poinformowanie ich czym jest DKF. To było o tyle trudne, że w waszym mieście nie było tradycji filmowych, a w takich miejscach, trudniej zakłada się DKF-y. Oczywiście, mieliście kiedyś kino Carmen, później pojawiła się przerwa i w 2013 roku pojawiło się nowe, wspaniałe i wyremontowane kino. Cieszę się, że nasz DKF działa przy domu kultury, bo zakres działalności takiej placówki jest szerszy i DKF wspaniale się w nią wpisuje. 

Bardzo istotne było to, że szybko pojawiła się grupa wiernych widzów, którzy są z nami do dzisiaj. Mam wrażenie, że w Środzie Śląskiej był głód na tego typu przedsięwzięcia, na systematyczne spotkania, które można dodać do swojego tygodniowego lub kulturalnego planu. Na spotkania, na których ktoś czeka, jest ktoś kto je prowadzi i jeszcze przygotował coś interesującego.

– Czyli średzki DKF to pana inicjatywa?

Tak, od początku moja, a wynikała z kilku powodów. Od kilku lat prowadziłem już DKF-y w Legnicy i Lubinie, a mieszkałem wówczas we Wrocławiu. Po drodze do pracy mijałem Środę i bardzo szybko pomyślałem „fajne miejsce”, później zajechałem do kina i już to wiedziałem (śmiech). Kolejnym krokiem był mail do dyrektora domu kultury, kilka spotkań i udało się!  Jesteśmy i funkcjonujemy! Muszę i chcę wspomnieć tu o ogromnym wsparciu ze strony dyrektora domu kultury i wszystkich pracowników kina.

– O osobach takich jak pan mówi się znawca kina czy fan?

I fan i znawca chyba do mnie pasuje. Zanim zająłem się DKF-em, zajmowałem się edukacją filmową dzieci. Pracowałem i wciąż pracuje w stowarzyszeniu „Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej”. Tamte zajęcia wymagały posiadania pewnej wiedzy i pogłębiania jej, co robiłem bardzo chętnie i przyznam się, że szło mi świetnie. Później pojawiała się propozycja poprowadzenia DKF-u w Lubinie, a nie są to propozycje często spotykane, bo DKF albo się samemu zakłada, albo zbiegiem okoliczności przejmuje prowadzenie. I ja miałem to szczęście. Uznałem, że moje doświadczenie kinowe, znajomość motywów, reżyserów i okresów filmowych pozwala mi na podjęcie się tego zadnia.

Po kilku latach doszedł  DKF legnicki, a w 2015 średzki, no i łącząc te wszystkie DKF-y swoją osobą, łączę ludzi. Oni się poznają i integrują jeżdżąc do tych miast na różne seanse, bo repertuar DKF-u nie zawsze jest podobny, bo każdy klub jest inny, ma inną publiczność,  specyfikę itp…

– Właśnie miałam pytać: jaka jest średzka publiczność?

Średzki DKF jest najlepszy z kilku powodów. Oglądamy film i dyskutujemy na tej samej sali. Nie ma przejścia, rozkojarzenia. Każdy może być słuchaczem, nie ma obowiązku brania udziału w dyskusji. Klub w Środzie jest też bardzo silny merytorycznie, dyskusje są na doskonałym poziomie. Jest tu mnóstwo ludzi, którzy żyją kinem i są jego pasjonatami. Publiczność tutaj jest świadoma i wymagająca. I jak na liczbę mieszkańców miasta jest to spora grupa. W 90-tysiecznym Lubinie przychodzi na seans około 100 osób. A w Środzie mamy średnio 60, 70 widzów. Środa Śląska to kapitalne miejsce, ze specyficznymi lokalnymi więziami. Mam wrażenie, że większość osób tu się zna i lubi. Dlatego często zachęcam, aby zabierać na seanse koleżanki, kolegów, rodziców...

– Czy rodzaj publiczności wpływa na wybór filmów?

Tak, repertuar jest związany z publicznością i jej gustem, ale też chcemy być na czasie i proponować widzom rzeczy nowe. Dlatego w Środzie często filmy są szybciej niż w  innych  kinach.  Tutaj nie ma konkurencji, jest jedno klimatyczne kino i dystrybutorzy nie mogą aż tak dyktować swoich warunków, a wiadomo, że jesteśmy od nich mocno uzależnieni, bo nie dysponujemy jakimś konkretnym budżetem.

Staram się, aby nasz repertuar był zarówno dla smakoszy kina, jak i szerszej publiczności. Dlatego wybieramy różne tytuły. Chętnie słucham życzeń widzów. Czasami są też konkretne oczekiwania jak np. „Kult”, który zapewnił nam nowych, innych niż dotychczasowych, widzów. Rekordowym seansem była „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego. Staram się na rozpoczęcia sezonów wybierać filmy najbardziej oczekiwane i co za tym idzie kasowe. „Zimna wojna” zastała wyświetlona po wakacyjnej przerwie i przyszło na nią bardzo dużo osób. Ludzie byli „wygłodniali”, stęsknieni dobrego kina i być może również swojego towarzystwa.

– A pana osobiste gusta nie mają wpływu na wyświetlane filmy?

Oczywiście, że mam swoje ulubione gatunki filmowe. Bardzo lubię klasyczna epokę kina czy lata 40, 50 w kinie amerykańskim, tzw. kino „noir”. Nazwiska tego okresu to: Humphrey Bogart, Lauren Bacall. Lubię też klasyczne kino włoskie czy francuskie. To są moje ulubione motywy i tematy, ale nigdy, przenigdy swoich widzów nimi nie bombarduję, bo wychodzę z założenia, że jestem dla nich i często sprawdzam filmy takie jakich oni oczekują. Mamy swoją grupę na facebooku i tam rozmawiamy, dokańczamy dyskusje i oczywiście omawiamy filmy i przyszłe seanse. Grupa liczy ponad sto osób i nazywa się „Nienasyceni”, tak jak tytuł pierwszego filmu wyświetlonego w średzkim DKF-ie. Zachęcam do zajrzenia tam… 

– A kino polskie jakie zajmuje miejsce w pana osobistym rankingu?

Przez wiele lat podchodziłem do polskiego kina, jak do dziecka wymagającego specjalnej miłości. Ale teraz już od kilku lat  patrzę na nie bez taryfy ulgowej i mogę powiedzieć, że zajmuje całkiem wysokie miejsce. Jesteśmy na początku wypracowywania swojego stylu. Po polskiej szkole filmowej, po kinie moralnego niepokoju, powstaje nowy polski styl, coś podobnego do rumuńskiego kina nowej fali.

Ostatnio powstało wiele wspaniałych polskich filmów. Patrząc tylko na 2019 rok to np. „Boże ciało”, „Supernova”. To filmy, które nie wymagają dużego budżetu, a robią ogromne wrażenie na widzach. Takie kino powinno dominować. „Boże ciało” uważam wręcz za fenomen.

– Czy myślał już pan jak uczci 5-lecie DKF-u?

O tej rocznicy jeszcze nie myślałem, ale rzeczywiście jest to dobry moment, aby zacząć ją planować. Na pewno coś z panem dyrektorem wymyślimy. Może jakiś super seans, albo spotkanie z człowiekiem kina?

– Czego życzyłby pan sobie i „dekaeficzom” z okazji nowego roku?

Chciałbym, aby było nas więcej. Żeby widzowie mieli świadomość, że DKF to oni. Kiedy przychodzą, oglądają i dyskutujemy, jesteśmy razem. Powiedziałbym, że DKF  to ważna funkcja społeczna i towarzyska. To możliwość spotkania ludzi, poznania ich opinii, skonfrontowania jej z własnymi i w jakiś sposób poszerzenie swoich horyzontów. Ja nigdy nie narzucam nikomu swojego zdania. Zawsze staram się być moderatorem, takim głosem z zewnątrz, który pobudza lub tonuje dyskusje, a bywają one często naprawdę burzliwe i długie. Taką bardzo ożywioną wywołał film „Pokłosie” Agnieszki Holland. Ja wiem, że jest wiele przykuwaczy uwagi – Internet, Netflix, brzydka pogoda, ale warto wychodzić z domu, aby zobaczyć dobry film! Wracając do życzeń to chciałbym jeszcze żeby nasz średzki DKF trwał i trwał (śmiech).

– Trzymam kciuki za te życzenia i dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję i liczę, że spotkamy się w jeszcze większym gronie po przerwie noworocznej czyli 6 stycznia na filmie "Synonimy".

eska

REKLAMA