POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

"Dziękujemy za wsparcie i prosimy, spróbujcie nas zrozumieć". Drugi dzień strajku nauczycieli

Drugi dzień strajku nauczycieli fot.: anbo

Trwa kolejny dzień ogólnopolskiego strajku nauczycieli. Wciąż między stroną związkową a rządową nie doszło do porozumienia.

Od wczoraj szkoły są puste. Na korytarzach lub w salach możemy spotkać jedynie protestujących nauczycieli. W budynkach są także pracownicy i dyrekcja. Dzieci (jeśli przyszły do szkoły) mają zajęcia z opiekunami np. na świetlicach. Często są z nimi katecheci.

Nam udało się porozmawiać z Emilią Latos, nauczycielką języka polskiego, która od 26 lat pracuje w Szkole Podstawowej nr 3 w Środzie Śląskiej. Jest także przewodniczącą komitetu strajkowego i prezesem ogniska ZNP w szkole. - Przeszłam w tej szkole naprawdę wiele. W 1993 roku także był strajk nauczycieli, ostatni tak dużo znaczący. Wtedy matury odbyły się z opóźnieniem, czego dziś już nikt nie pamięta - mówi kobieta.

Nauczycielka opowiada o trudach związanych z tą pracą. - Mamy za sobą potężny chaos w oświacie na przestrzeni kilku ostatnich. My jesteśmy od tego, żeby wykonywać zadania ministerstwa i tak robimy. Jest zmiana, dostosowujemy się do niej i pracujemy. Taką trudną sytuacją było wprowadzenie do szkół 6-latków. Tworzyliśmy takie klasy, aby te dzieci sobie poradziły. Pamiętam, że był taki moment, że mieliśmy w szkole trzy równoległe podstawy programowe. Nauczyciel idąc do innych klas, musiał się przeprogramowywać na inny tryb nauczania. To było bardzo trudne. Zanim ten etap się skończył przyszła nowa reforma wprowadzona bez jakichkolwiek konsultacji - przyznaje Emilia Latos.

Przewodnicząca komitetu porusza także kwestię zarobków nauczycieli. - Pieniądze są ważne. My nie zarabiamy godnie. Nauczyciel stażysta na rękę dostaje około 1,8 tys. złotych. Taka osoba przychodzi do pracy i ma perspektywę, że jeszcze długo będzie zarabiać kiepsko, jeżeli nie ma małżonka, który zarabia dobrze. Za takie pieniądze nie jest się w stanie samodzielnie utrzymać, wynająć mieszkanie, bo o kredycie nie ma mowy. Finansowo jest to naprawdę trudna sytuacja - mówi nauczycielka i dodaje: - Nie byłoby protestu, gdyby nie to, że wciąż słyszymy, że budżet ma się świetnie. Prosimy, żebyśmy też byli jego beneficjentami.

Jak wygląda strajk w średzkiej "trójce"?

W Szkole Podstawowej im. Władysława Broniewskiego w Środzie Śląskiej strajkuje 94,4 proc. nauczycieli. W budynku dawnego gimnazjum to około 86 proc. Dla rodziców uczniów jedną z ważnych kwestii jest zbliżający się egzamin gimnazjalny. Czy się odbędzie? - Ciągle liczymy, że dojdzie do porozumienia rządu z nami. Mimo że jest strajk, w szkole odbędzie się egzamin. Trwają do niego przygotowania. Będzie on w trochę innych warunkach, bo siłą rzeczy jest mniej egzaminatorów. Obawiam się jednak, że w skali kraju nie będzie tak, że wszędzie uda się przeprowadzić egzaminy. Powstanie wielki chaos. Uważam, że nie można zrzucić winę na nauczycieli za ten chaos. Rząd jest od tego, żeby rządzić tak, żeby się porozumieć - wyjaśnia nauczycielka. To, że odbędzie się egzamin, potwierdza także dyrektor szkoły Alina Kargol. - Robimy wszystko, aby egzamin się jutro odbył - zapewnia.

Jak wygląda strajk w szkole? Co robią nauczyciele? - Strajk nie jest dniem wolnym dla nauczyciela. Po wczorajszym dniu przyszłam do domu i spałam przez dwie godziny. To, co się teraz dzieje to dla nas wielkie emocje, ale i ogromny stres. To nie jest tak, że my jesteśmy szczęśliwi, że przystąpiliśmy do strajku. Zdajemy sobie sprawę, że stopniowo zawód nauczyciela jest postrzegany w społeczeństwie coraz gorzej. Czujemy to. Straciliśmy poważanie w społeczeństwie.  Rodzice są bardziej roszczeniowi, ale my to szanujemy. Jesteśmy do dyspozycji dla nich i naszych uczniów przez cały dzień. Na mobilnym dzienniku odpowiadamy na pytania, udzielamy informacji telefonicznie, spotykamy się po lekcjach. To nie jest tak, że my tylko pracujemy te 18 godzin przy tablicy w tygodniu. W tym miejscu warto dodać, że istnieją niezależne badania, które przeprowadzone zostały dwa lata temu i wykazały, że nauczyciel średnio pracuje 46 godzin tygodniowo - opowiada Emilia Latos.

"Życie prywatne? Jego nie ma"

Nauczycielka opowiada także o tym, jak przygotowuje się do lekcji w domu. - Zwłaszcza jako polonistka muszę przygotować się do zajęć, sprawdzić wszystkie zadania, kartkówki, sprawdziany. Oprócz tego są jeszcze obowiązki wychowawcy, wycieczki szkolne, całodobowa opieka - mówi polonistka. Zapytana o życie prywatne odpowiada: - Życia prywatnego nie ma. Mam czas, żeby ugotować obiad rodzinie, ale żeby z nią pobyć już nie. My się na to godzimy. W naszej szkole większość nauczycieli to są ludzie z misją. Tylko takie osoby przyjdą pracować za takie pieniądze z dziećmi. Poświęcamy siebie cali.

- Cieszę się, że rozmawiamy ze sobą. Mam nadzieję, że dzięki tej rozmowie, chociaż część osób spojrzy na nas trochę inaczej. Zdania o strajku są bardzo podzielone. Niektórzy średzianie reagują na nas pozytywnie, ale są też osoby, które nas autentycznie atakują. Spotkaliśmy się z hejtem pod naszą szkołą, gdzie starszy pan zatrzymał się i wykrzykiwał, jakimi jesteśmy nierobami i jak nam się nie chce pracować. Jeśli się włączy media, które powinny być obiektywne a obiektywne nie są, to już wiemy, skąd się to bierze. Niestety czujemy, że robi się tak, by nas skłócić ze społeczeństwem. Sprawa dotyczy nas wszystkich, bo każdy z nas ma w rodzinie dziecko, które się uczy - przyznaje Emilia Latos.

Wśród rodziców są zwolennicy i przeciwnicy strajku. Wiele osób stara się zrozumieć decyzję nauczycieli i wspiera ich. Jak reagują teraz? - Spotykając się z rodzicami np. na zebraniach, nie mamy zwyczaju stawać przed nimi i wymieniać samochwałki np. ile to robimy dla ich dzieci. Nie ma czegoś takiego. Są ludzie, którzy dostrzegają i doceniają naszą pracę. To nas niesamowicie cieszy. Czujemy wsparcie rodziców na co dzień i za to im dziękujemy. Teraz rodzice są bardzo zaangażowani w szkołę - mówi nasza rozmówczyni.

Nie brakuje także hejtu. -  Tym wszystkim, którzy nas nie rozumieją, mogę tylko powiedzieć: spróbujcie nas zrozumieć. Spróbujcie spojrzeć na sprawę od tej drugiej strony. Rozumiem, że macie w tej chwili problem, ale szkoła się nie zamknęła. Jest opieka dla dzieci, a my mamy teraz ten jeden, jedyny moment, żeby spróbować coś zmienić. Czujemy, że jeżeli teraz się poddamy to już nikt nas nie potraktuje poważnie - podsumowuje nauczycielka Emilia Latos.

anbo

REKLAMA


REKLAMA