W sobotę 17 marca odbył się pierwszy mecz fazy play-out, w którym Polkąty Maximus podejmował MKS Otmuchów. Po emocjonującym meczu gospodarze wygrali 67:64.
Zespół z Kątów Wrocławskich, który zajął 12. miejsce w tabeli sezonu zasadniczego, w grze o utrzymanie w II lidze miał przewagę własnego parkietu. Pierwsze spotkanie fazy play-out odbyło się przy Brzozowej. W składzie żółto-czarnych zabrakło Mariusza Gnatowicza, co oznaczało konieczność eksploatacji Łukasza Bartnickiego, który spędził na parkiecie prawie 36 minut.
Emocje w hali widowiskowo-sportowej były zarówno na parkiecie, jak i na trybunach. Takiej wrzawy jeszcze w tym sezonie nie było. Początek spotkania dobrze zaczął się dla Maximusa. Po dwóch celnych trójkach Sławomira Dźwilewskiego gospodarze wyszli na prowadzenie 6:0. Gospodarze złapali kontakt, po czym przez kilka minut oba zespoły raziły nieskutecznością. Ostatecznie lepsi w pierwszej kwarcie byli gospodarze. Druga ćwiartka należała jednak do Otmuchowa. Kilka celnych rzutów oraz nerwowość w grze gospodarzy, spowodowana często kontrowersyjnymi decyzjami sędziów, sprawiły, że MKS schodził na przerwę z pięciopunktową przewagą.
Po zmianie stron kolejna trudna kwarta i choć punktowo gospodarze odrobili nieco straty. Kluczowa w kontekście całego meczu była ostatnia odsłona spotkania. Goście wykorzystali błędy w obronie Maximusa i zaczęli odskakiwać. Na niespełna 7 minut przed końcem wygrywali nawet dziesięcioma punktami, 64:54. Na szczęście dla wszystkich sympatyków koszykówki w Kątach Wrocławskich okazało się, że licznik ofensywny Otmuchowa zatrzymał się na liczbie 64. Gospodarze zaczęli pogoń za wynikiem i na niespełna 4 minuty przed końcową syreną był już remis. Końcówka to festiwal nieskuteczności obu drużyn. Tak można nazwać okres 3 minut bez zdobycia punktów. Pierwszy otrząsnął się Wojciech Suprun, który rzucił ważne 2 punkty. Na zegarze zostały 24 sekundy, a trener gości poprosił o przerwę na żądanie, by przygotować ostatnią akcję swojego zespołu. Dwie próby rzutowe Otmuchowa nie znalazły drogi do kosza i piłka trafia w ręce Sławomira Dźwilewskiego. Próby odwrócenia losów spotkania przez zespół Otmuchowa doprowadziły na linię rzutów osobistych Łukasza Malinowskiego. Ten raz trafia celnie i w efekcie gospodarze wygrywają to spotkanie.
– O takim meczu najlepszy komentarz to "najważniejsze jest zwycięstwo". Mecze o taką stawkę zawsze rządzą się własnymi prawami. Duża stawka potrafi wyreżyserować przedziwne widowiska. Słowa uznania dla drużyny z Otmuchowa, która dziś mimo mocno ograniczonej rotacji zespołu zagrali bez kompleksów, z charakterem. Natomiast my zagraliśmy bardzo słaby mecz. Praktycznie w niewielkim stopniu zrealizowaliśmy nasze założenia w obronie. Przegrywaliśmy w dziecinny sposób pojedynki jeden na jeden, pozwalaliśmy na oddawanie rzutów bez presji, brakowało agresji. W ataku mieliśmy ogromne problemy ze skutecznością. Nawet gdy graliśmy dobrą akcję, nie potrafiliśmy wykończyć otwartego rzutu. Skuteczność rzutów wolnych na poziomie 57% na własnej hali to koszmar. Jednak muszę docenić moich zawodników, że udało nam się przeciągnąć szalę zwycięstwa na naszą korzyść mimo tak fatalnego meczu. Zawodnicy, którzy grali bardzo nieskutecznie w I połowie dali radę w ważnych momentach się przełamać. W końcówce meczu broniliśmy bardzo agresywnie i to dało sukces – mówi trener zespoły Polkąty Maximus Jacek Kolis. – Teraz czas na dokładną analizę i wyciągnięcie wniosków. W Otmuchowie na pewno czeka nas bardzo ciężki mecz. Pojedziemy tam z nastawieniem wyszarpania decydującego zwycięstwa – dodaje. Najskuteczniejszy w sobotnim spotkaniu był Sławomir Dźwilewski, który zdobył 16 punktów, a najwięcej czasu spędził na parkiecie Łukasz Malinowski (ponad 36 minut).
Teraz przed zawodnikami drugie spotkanie, tym razem w Otmuchowie. – Cała drużyna bardzo się cieszy. Mimo słabego meczu w naszym wykonaniu udało się wygrać. Faza play out rządzi się swoimi prawami, całkiem nowa historia. Żadna z drużyn nie chce przegrać. Byliśmy przygotowani na bardzo ciężki mecz. Za tydzień jedziemy do Otmuchowa, teraz presja będzie leżeć po stronie naszych rywali. Wszyscy nasi zawodnicy są bardzo zmotywowani i chcą zakończyć tę serię już w przyszły weekend – opisuje nastroje kąckich koszykarzy kapitan zespołu Tomasz Giniewski.
Polkąty Maximus - MKS Otmuchów 67:64 (14:11, 12:20, 20:18, 21:15)
Maximus: Dźwilewski (16), Kaczmarek (11), Malinowski (10), Giniewski (8), Bartnicki (6), Cieśla (5), Suprun (4), Beluch (4), Barszcz (2), Zubik (1), Cidyło (0), Kowalski (0).
pharom
REKLAMA
REKLAMA