Trwa zbiórka pieniądzy na leczenie dwuletniego Tymoteusza. Zdiagnozowano u niego nowotwór złośliwy oka IV stopnia - siatkówczaka.
Wszystko zaczęło się od małej, białej plamki w oku. - Myślałam tylko o tym, żeby nie była to zaćma - mówi mama Tymka, mieszkańca wrocławskiego Muchoboru. Okazało się jednak, że jest o wiele gorzej. Siatkówczak, złośliwy nowotwór oka. Rak, który atakuje tylko maleńkie dzieci. - W ciągu godziny spakowaliśmy się i wyjechaliśmy do Warszawy. Wieczorem byliśmy już w Centrum Zdrowia Dziecka. Tam okazało się, że rak jest już w IV stopniu zaawansowania. Tym najgorszym… Powiedziano, że prawdopodobnie trzeba będzie usunąć oko. Że być może są już przerzuty... Przerzuty w przypadku siatkówczaka mogą być do oczodołu, do kości, do mózgu - dodają rodzice. Na 19 marca wyznaczono termin amputacji. Ta jednak nie gwarantuje zdrowia. Nadal mogą pojawić się przerzuty. Wysłano więc dokumentację dziecka do Memorial Sloan Kettering Cancer Center w USA, kliniki specjalizującej się w leczeniu tego typu raka. Lekarze stwierdzili, że wyleczą Tymka. To jednak kosztuje.
- Musimy zdążyć przed 19 marca, przed amputacją. Rak rośnie w siłę, a powiedzieć, że mamy mało czasu, to nadużycie – nie mamy go wcale. Dlatego błagam o pomoc, bo jestem zrozpaczona. Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji. Proszę, pomóż Tymkowi. Proszę, błagam, tylko to mi zostało… Tymek kocha wierszyk o panu Hilarym… Chce go słuchać codziennie. Czeka na moment, kiedy pan Hilary woła o swoich okularach „są, znalazły się!”. Chcę tylko jednego – by mój synek żył i by tak samo głośno zawołał kiedyś „Mamusiu, ja Cię widzę!” - informuje Mama chłopca.
Do pełnej kwoty potrzebnej do uratowania chłopca brakuje zaledwie 300 tysięcy. Drugie tyle już jest na jego koncie w serwisie siepomaga.pl [zobacz stronę]. Chłopcu pomogło już ponad 11 tysięcy osób. To jednak wciąż za mało. Zostało zaledwie 11 dni, ale jak widać na przykładzie zbiórki dla Olusia z Ziębic - wszystko jest możliwe i bardzo realne do wykonania.
em
REKLAMA
REKLAMA