Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z Wrocławia interweniowało na terenie jednej z firm w pobliżu Środy Śląskiej.
- Dostajemy zgłoszenie o psie przebywającym w dużym, od kilku tygodni, kojcu. Pies ma być zagłodzony, zaniedbany, wręcz konający. Przyjeżdżamy na miejsce. Zgłoszenie się potwierdza. Widzimy obraz nędzy i rozpaczy, na którym maluje się cierpienie i mętny wzrok psa, który już stracił nadzieję - piszą na swoim profilu na portalu społecznościowym inspektorzy wrocławskiego TOZ-u.
Pies o imieniu Rudy miał bronić terenu zakładu znajdującego się niedaleko Środy Śląskiej. - Spędził w tym miejscu kilkanaście lat. Na starość jego właściciel nie pozwolił mu godnie odejść na emeryturę, pozostawiono go samego sobie. Musiał żyć we własnych odchodach i po prostu umierać w nędzy i bólu - informują inspektorzy, którzy psa zastali w fatalnym stanie. Z ich relacji wynika, że zwierzę kręciło się w kółko i nie mozna było z nim nawiązać kontaktu. - Zataczał się, a tylne łapy odmawiały już mu posłuszeństwa. Widoczne były wszystkie kości żeber, miednicy - dodają.
Zdaniem inspektorów psu nie udzielono należytej pomocy weterynaryjnej. - Za budę służyło mu kilka palet i skrzynka, w środku mokre szmaty, w żaden sposób nie chroniły go przed zimnem. A dla tak wiekowego psa, z chorymi stawami, to był dramat. Odebraliśmy Rudego, przez kilka dni walczyliśmy o jego życie. Nie tym razem. Śmierć pierwsza pojawiła się na mecie. To, co mogliśmy dać Rudemu na koniec, to ciepło, spokój, brak bólu. Odszedł przy nas. Przynajmniej godnie… - wyjaśniają inspektorzy TOZ'u.
em24.pl
REKLAMA
REKLAMA