Niedawno biegali po III-ligowych boiskach, dziś po ich grze w GreenPost klasie okręgowej zostało tylko wspomnienie.
W 2005 roku, po połączeniu z Inkopaxem Wrocław i grze w III lidze, klub z Kątów Wrocławskich zakończył sezon pod szyldem Motobi Bystrzyca.
Przez lata przedsiębiorca i główny sponsor Józef Białek zbudował drużynę, która przez lata grała z powodzeniem na 3-ligowych boiskach. Jak jednak pokazuje historia wielu dolnośląskich klubów, opieranie gry na „armii zaciężnej” piłkarzy, którzy po meczu czekają w kolejce po wypłaty, przynosi krótkotrwałe rezultaty. Tak z dzisiejszej perspektywy można patrzeć na Bystrzycę.
Koniec ery Białka wyeksponował problemy, jakie zaszły w klubie z Kątów Wrocławskich. Brak zaplecza w postaci dobrze prosperujących zespołów młodzieżowych. Pierwszy zespół składający się w głównej mierze z zawodników przyjezdnych i brak osób z okolicy, którzy potrafiliby identyfikować się z klubem i zostawiać dla niego serce na boisku. Dość pechowy spadek z IV ligi okazał się zgubny i pociągnął za sobą falę komplikacji, które finalnie doprowadziły klub nad piłkarską przepaść. W lidze okręgowej udało się dograć do końca tylko trzy spotkania (nie licząc dwóch pierwszych kolejek, za które klub ukarano walkowerami).
Próby ratowania tonącego okrętu
Wraz ze spadkiem swój cichy protest rozpoczęli zawodnicy, którzy do tej pory za grę dla Bystrzycy otrzymywali wynagrodzenie. Osobą, która podjęła się próby ratowania klubu, był trener Zbigniew Mandziejewicz. Zwerbował do klubu znane nazwiska, które miały pomóc w odbudowie zespołu. Tęsiorowski, Rosiński czy Moskal to ludzie znani i szanowani w regionie. Z kolejki na kolejkę zawodników na mecze pojawiało się coraz mniej, a na boisku nie raz pojawiać musiał się 55-letni Mandziejewicz. Meczów w Siechnicach oraz domowego przeciwko Jelczowi-Laskowice nie udało się dograć do końca z powodu zdekompletowania składu. W 7. kolejce udało się w Sobótce rozegrać 90 minut, jednak porażka 0:12 nie napawała optymizmem. Apogeum przyszło tydzień później, 8 października, kiedy na domowy mecz przeciwko Wratislavii nie przyjechał żaden z zawodników gospodarzy.
Sytuacją w Bystrzycy zainteresował się prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski, który na swoim Twitterze pisał: Bystrzyca Kąty Wrocławskie nie wyszła jako gospodarz na mecz. Dodatkowo Komisja Dyscypliny zawiesiła klubowi licencje. Czas skończyć fikcję.
Końcowe odliczanie
W ostatnich tygodniach sytuacja klubu z Kątów Wrocławskich przypominała Titanica na kilka chwil przed ostatecznym zniknięciem pod taflą wody. Najpierw z klubu odszedł Waldemar Tęsiorowski, a następnie region obiegła informacja, że Zbigniew Mandziejewicz został nowym trenerem Pogoni Oleśnica. Po odejściu z klubu ostatniej deski ratunku klubowi została zawieszona licencja, a końcowe odliczanie rozpoczęło się na dobre. Mecze z Bierutowem i Kobierzycami nie odbyły się, a o dyskwalifikacji zespołu już 21 października poinformował Andrzej Padewski: Bystrzyca Kąty Wrocławskie automatycznie została przesunięta do kl.B. Zawodnicy są wolni i mogą rozpocząć zabawę z piłką w innych klubach – pisał na Twitterze prezes DZPN.
Brak wsparcia ze strony gminy?
Nie udało nam się skontaktować z prezesem stowarzyszenia Maksymilianem Krejem, który jest praktycznie niedostępny. Informacji o sytuacji klubu udzieliła nam Aneta Adamczyk. Wiceprezes zarządu zwracała uwagę na trudną współpracę z Urzędem Miasta i Gminy. Na funkcjonowanie klubu w pierwszym półroczu gmina przeznaczyła 40 tysięcy złotych. Na kolejne pół roku dotacji już nie było. Jako problem wskazywała również brak zainteresowania utrzymaniem obiektu sportowego przy ul. Zwycięstwa.
Gmina odpowiada
Do informacji o nie udzieleniu dotacji na drugie półrocze ustosunkował się burmistrz Antoni Kopeć.
- Gmina Kąty Wrocławskie ma nad klubem Bystrzyca ograniczoną kontrolę. W poważnych stowarzyszeniach, takich, które szanują głównego sponsora, choć jeden z przedstawicieli jest członkiem np. komisji rewizyjnej. A w tym wypadku klub chciałby otrzymywać pieniądze najlepiej bez kontroli ze strony gminy. Wiosną dostali warunkową dotację, a teraz na rundę jesienną nie. Nie jest tak, że my nie inwestujemy w piłkę nożną, bo zarówno Jedenastka, Młode Wilki, jak i GOKiS otrzymują dotacje na sekcje młodzieżowe – mówi Kopeć.
Niektórzy mieszkańcy Kątów Wrocławskich zastanawiają się, czy nie lepiej byłoby zainwestować w jedną akademię szkolącą młodzież, przykładowo pod szyldem Bystrzyca, zamiast rozdzielać fundusze na kilka różnych stowarzyszeń. – Można byłoby to zrobić, lecz trzeba zadać sobie pytanie, czym jest stowarzyszenie. Jest to zrzeszenie się grupy działaczy, czy sympatyków klubu, dlatego mają pewną niezależność prawną. Inicjatywa musi leżeć po stronie tychże ludzi, którzy po wypełnieniu deklaracji członkowskiej stowarzyszenia będą mieli realny wpływ na funkcjonowanie klubu – komentuje burmistrz.
- Uważam, że gmina dostatecznie doinwestowała ten klub. Ostatnio o sytuację klubu pytał mnie prezes Padewski. Uważam, że jedynym rozwiązaniem jest zwołanie walnego zebrania członków klubu. My - jako gmina - poddajemy pod wątpliwość element promocyjny miasta. Chciałbym, aby grali młodzi chłopcy z miasta i okolic – podsumowuje włodarz. - Jeśli chodzi o obiekt, klub Bystrzyca ma umowę z GOKiSem i tej umowy w ogóle nie respektuje – kończy Kopeć.
Co dalej?
Obecnie po zespole seniorskim pozostało wspomnienie, a wszyscy zarejestrowani dotąd w klubie zawodnicy mogą grać już w innych zespołach. Pod szyldem Bystrzycy szkolą się najmłodsi adepci piłki nożnej pod okiem trenera Piotra Chmurzyńskiego oraz juniorzy młodsi, podopieczni doświadczonego Romana Masztalerza. Z pewnością większość piłkarskich pasjonatów zarówno z gminy Kąty Wrocławskie, jak i okolic, zastanawia się, jaka przyszłość czeka ten znany klub. Krąży wiele głosów o chęci odbudowy zespołu od podstaw przez różne osoby interesujące się futbolem w regionie. Póki co - konkretów nie ma. O dalszych losach będziemy jeszcze informować.
pharom
REKLAMA
REKLAMA