POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Anioły pod moją choinką - wywiad

Barbara Dziadowicz fot.: Paweł Dziadowicz

Pamiętam pierwszy rok, kiedy siedzieliśmy w magazynie i czekaliśmy na darczyńców. A jeszcze wcześniej kiedy opisy rodzin znalazły się w bazie i każdy kilkadziesiąt razy dziennie sprawdzał czy już „jego” rodzina została wybrana. I ten moment, kiedy darczyńcy pojawiali się z paczkami. To były takie emocje, że nie można tego opisać. My zaczęliśmy wierzyć od nowa w takie podstawowe wartości, jak zaufanie do drugiego człowieka czy to, że są ludzie którzy chcą bezinteresownie pomóc.

Co dla Pani znaczy słowo „paczka”?


Słowo paczka nie kojarzy mi się z żadnymi materialnymi rzeczami. Dla mnie paczka to przede wszystkim ludzie, którzy się w nią angażują. Fantastyczny zespół ludzi, nieobojętnych na los drugiego człowieka. Zadania które przed nimi stoją wymagają czasami pokonania własnych barier bo np. niektórym brakuje umiejętności posługiwania się komputerem, są nieśmiali, a oni mimo tego angażują się dobrowolnie w pomoc innym.

Jak długo uczestniczy Pani w SZLACHETNEJ PACZCE?


Już trzeci raz organizuję Szlachetną Paczkę w swoim rejonie. Zaczęło się prozaicznie. Przypadkowo natknęłam się ogłoszenie, że poszukiwani są wolontariusze. Poznałam ideę akcji, spodobało mi się i wybrałam się na szkolenie. Nie wiedziałam czy sprostam temu wyzwaniu. Ja nie myślałam żeby zostać liderem rejonu, chciałam być wolontariuszem, ale kiedy nie było osoby, która skoordynowałaby wszystkie działania ktoś po prostu musiał się tego podjąć. Pisałam pracę dyplomową o pomocy społecznej więc pomyślałam, że może mi się uda. Na początku było wiele trudności, ale wciąż tu jestem (uśmiech).

Czym dla Pani jest mądra pomoc?


Szlachetna Paczka jest świetnym przykładem mądrej pomocy. Przede wszystkim dlatego, że pomoc udzielona w ramach tej akcji nie jest przypadkowa, jest odpowiedzą na konkretne potrzeby konkretnych osób. Często sami wolontariusze obserwując sytuację w rodzinie zastanawiają się jak można dodatkowo pomóc. Bywa, że ludzie nie zdają sobie sprawy, że mogą skorzystać z jakiejś formy wsparcia od państwa czy powołanych do tego instytucji, organizacji. Na przykład szukaliśmy w internecie, gdzie rodzice dzieci autystycznych mogą poszukać porady czy nauczyć się podstaw rehabilitacji. Ja osobiście pomagam starszej, niepełnosprawnej osobie płacić rachunki. Dla mnie to nic takiego, a dla kogoś to może być duży kłopot, bo poczta daleko, bo ręka się trzęsie... Często starsze osoby mówią, że nic im nie potrzeba ale bardzo się cieszą, że ktoś przyszedł i zainteresował się nimi, po prostu porozmawiał.

Jacy ludzie biorą udział w SZLACHETNEJ PACZCE?


Bardzo różni ludzie (śmiech). Może trudno w to uwierzyć ale bywa, że są to osoby, które same potrzebowałyby pomocy, a mimo to chcą coś zrobić dla innych. Zgłasza się wielu młodych ludzi, którzy pomagając jednocześnie mogą się wiele nauczyć. Często są to osoby nieśmiałe. To co łączy naszych wolontariuszy to wrażliwość na ludzką krzywdę, bo osoby które obejmujemy pomocą to rodziny, które znalazły się w takiej sytuacji nie z własnej winy. Jestem bardzo zdziwiona ilością mężczyzn wśród wolontariuszy. Oni zazwyczaj widzą się w roli drugiego wolontariusza „ochroniarza”, pomocnika przy przewożeniu paczek, ale nie tylko. Oprócz młodych ludzi w akcji biorą udział również osoby dorosłe. Jest wśród nas księgowa, niepracująca pani, która ma ponad pięćdziesiąt lat, kurator, osoba pracująca na kolei, świetliczanka, urzędnik. Nie jest istotne kto jaki wykonuje zawód, ponieważ wolontariuszy skupionych wokół Szlachetnej Paczki łączy nieobojętność i jakaś taka potrzeba niesienia pomocy.

Kim są darczyńcy?


To może dziwić, ale darczyńcami nie są zazwyczaj osoby szczególnie majętne. Zdarza się, że osoba która pomaga często jest w niedużo lepszej sytuacji finansowej niż rodzina, której funduje paczkę. Staramy się choć chwilę porozmawiać z darczyńcami. Przychodzą do nas osoby, które czytając opis rodziny identyfikują się z nią bo same czegoś takiego doświadczyły. Jedna pani zaangażowała w pomoc 3 klasy gimnazjalne z okolicznej szkoły. Paczka była fantastyczna, znalazły się w niej dosłownie wszystkie zaznaczone przez nas potrzeby rodziny. Do przewozu paczki trzeba było wynająć samochód dostawczy. Mieliśmy także darczyńców, którzy zdecydowali się pomóc rodzinie także zupełnie poza akcją. Bo dobro daje taki fajny efekt,  że wyzwala się w ludziach empatię i chęć niesienia pomocy.  W naszym rejonie nie zgłasza się dużo firm, ale w jednej co roku wybierana jest rodzina, dla której zostanie zrobiona paczka. To już taka świąteczna tradycja.

Jakie momenty związane z akcją wspomina Pani najmilej?


Pamiętam pierwszy rok kiedy siedzieliśmy w magazynie i czekaliśmy na darczyńców. A jeszcze wcześniej kiedy opisy rodzin znalazły się w bazie i każdy kilkadziesiąt razy dziennie sprawdzał czy już „jego” rodzina została wybrana. I ten moment kiedy darczyńcy pojawiali się z paczkami. To były takie emocje, że nie można tego opisać My zaczęliśmy wierzyć od nowa w takie podstawowe wartości jak zaufanie do drugiego człowieka, że są ludzie którzy chcą bezinteresownie pomóc. Są jeszcze momenty kiedy przywozimy paczki do rodzin. Oni często tak bardzo nie mogą uwierzyć w to, że ktoś chciał im pomóc, tak zupełnie bezinteresownie. Wtedy dziękują nam wolontariuszom, a to nie my przecież daliśmy im te rzeczy. Wtedy słyszymy, że przecież bez nas, bez naszego udziału nie było by tego wszystkiego. To są szczęśliwe chwile, ale jednocześnie coś się przestawia w człowieku na właściwe miejsce, kiedy się widzi z jakich rzeczy ludzie się potrafią cieszyć. Jeden z wolontariuszy słyszał, jak tato mówi do rozradowanych dzieci „zobaczcie każdy z was będzie miał teraz własną szczoteczkę do zębów”.

Czy zdarzyły się też smutniejsze chwile?


Podczas pracy przy Szlachetnej Paczce było zdecydowanie więcej radosnych momentów niż tych mniej radosnych. Pamiętam jednak taką sytuację, kiedy nie udało nam się dostarczyć jednej paczki do mężczyzny niepełnosprawnego intelektualnie. On tak bardzo cieszył się, że przyjdzie do niego Mikołaj. Kiedy przywieźliśmy dla niego paczkę okazało się że siostra wywiozła go na drugi koniec polski do ośrodka opiekuńczego. Próbowaliśmy ustalić jego nowy adres, ale nie udało się. Zdecydowaliśmy żeby paczkę przekazać innej rodzinie, ale było nam wszystkim smutno.

Co Panią motywuje do działania w SZLACHETNEJ PACZCE?


Motywacja. Mogłabym więcej wymienić demotywatorów (śmiech). Co mnie motywuje? Nie wiem. Chyba świadomość, że pomoc dla tej konkretnej rodziny ma naprawdę sens. Zdarza się że darczyńcy, jeśli rodzina wyrazi na to zgodę chcą objąć stałą pomocą daną rodzinę. Uczestnictwo w Szlachetnej Paczce to wyzwanie, a ja lubię wyzwania. To jest uzależniające, że tyle osób angażuje się aby czynić dobro, człowiek chce być tego częścią.

Święta coraz bliżej. Co chciałaby Pani dostać pod choinkę?


(chwila milczenia) Nic. Nie oczekuje od innych prezentów. Otaczamy się gadżetami i to może jest fajne ale dla mnie najważniejsze jest żeby być w tym czasie ze swoją rodziną, poczuć atmosferę świąt. Chociaż właściwie to prezent już dostałam – wygrałam na facebooku kamizelkę (śmiech) w konkursie dotyczącym SuperW organizowanym przez Stowarzyszenie Wiosna. Ale poprosiłam o taką w większym rozmiarze. Będzie dla męża. Bez niego zorganizowanie akcji było by niemożliwe. Od samego początku bardzo się zaangażował i bardzo mnie we wszystkim wspiera.

A coś tak dla siebie?


Na serio nie mam pomysłu na prezent dla siebie. Najbardziej bym się ucieszyła gdyby wszystkie rodziny, które zakwalifikujemy do akcji znalazły swoich aniołów.
Dziękuję za rozmowę.

Z Barbarą Dziadowicz – liderką Szlachetnej Paczki w powiecie średzkim rozmawiała Alicja Pietrzak

Wywiad dostępny jest również na stronie: http://www.szlachetnapaczka.pl/paczka-w-twojej-okolicy/s3/dolnoslaskie/a219/powiat-sredzki-w-okolicy-legnicy-i-lubina/action,get-news,id,356,t,anioly-pod-moja-choinka.html

Express-Miejski.pl/Alicja Pietrzak

REKLAMA