Wychowanek UKS GOKiS Kąty Wrocławskie jest przykładem, że warto inwestować w młodzież. Wojtek opowiada między innymi jak został bramkarzem i ile kosztuje to wyrzeczeń.
Podczas ostatniej Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Ostrołęce wraz z kadrą województwa dolnośląskiego Wojciech Fluder zajął pierwsze miejsce, wracając do domu jako mistrz Polski w piłce ręcznej. Stał się bohaterem meczu finałowego, w którym obronił 3 rzuty karne. W trakcie spotkania na hali sportowej w Kątach Wrocławskich opowiedział nam o sobie.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną? Co spowodowało, że wybrałeś właśnie tę dyscyplinę?
W.F.: Wszystko zaczęło się od moich znajomych i trenera, który zaprosił mnie na treningi już w trzeciej klasie podstawówki. Później zrezygnowałem na 2 lata, a kiedy wróciłem trener Pilski mnie namówił, zacząłem grać, a on nauczył mnie podstaw. Trener Jerzy Durkacz również mnie dużo nauczył. Szczególne podziękowanie należy się trenerom Tomaszowi Foldze i Rafałowi Hejmanowi, którzy zaprosili mnie do Kobierzyc i tam szkolili. Duży wpływ miał trener Hejman, który był bramkarzem i swego czasu grał w I lidze – najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. On podpowiadał mi jakie ćwiczenia wykonywać na szybkość, natomiast trener Folga pomagał w ustawieniach dokładnych przy karnych czy jak bronić techniczne rzuty. Rodzina namawiała mnie na pchnięcie kulą. To tradycje rodzinne, ponieważ dziadek uprawiał ten sport. Grałem także w piłkę nożną, ale zrezygnowałem.
Dlaczego zostałeś bramkarzem? Co podoba Ci się w tej pozycji?
W.F.: Gra mi się najlepiej na tej pozycji. Nie muszę specjalnie znać taktyki, że przykładowo w danym momencie zrobić „krzyżówkę” czy wyjść do piłki. Mam po prostu przeczucie, że to jest dla mnie najlepsza pozycja na boisku. Od zawsze chciałem grać na bramce.
Czy trudno pogodzić treningi z nauką i życiem prywatnym?
W.F.: Kiedy trenuje się intensywnie to tak, jest to ciężko połączyć ze sobą. Jest mało czasu na przykładowo wyjścia ze znajomymi, jeśli chce się dużo ćwiczyć. Praktycznie codziennie bywałem tu na hali, więc bez przerwy trenowałem. Nauka oczywiście wieczorami, ale wiadomo, różnie to bywa (śmiech).
Jak dostałeś się do kadry Dolnego Śląska?
W.F.: Najprawdopodobniej było to na turnieju Świdnica Cup rok temu, gdzie graliśmy z Legnicą gdzie trenerem jest Tomasz Góreczny. Być może ktoś wypatrzył mnie na jednym z meczów, trudno jednoznacznie stwierdzić.
Byłeś jedynym zawodnikiem z Kątów Wrocławskich w kadrze na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Ostrołęce. Czy koledzy Ci zazdrościli?
W.F.: Trochę podpytywali o to, wiadomo, może była lekka zazdrość, ale nigdy nie mówili mi w oczy, że też usilnie chcą tam być. Otrzymałem duże wsparcie od kolegów, życzyli powodzenia, a po turnieju dostawałem gratulacje. Bardzo sympatycznie się zachowywali.
Jak wspominasz turniej w Ostrołęce? Czy seria rzutów karnych w finale zapadnie Ci na długo w pamięć?
W.F.: Seria rzutów karnych z pewnością zapadnie mi głęboko w pamięć. Sam mecz może nie, bo wyjątkowo dobrze mi nie szło. Poprzednie mecze bardzo dobrze mi wyszły, trenerzy chwalili. Koledzy zagrali bardzo dobrze w obronie, w ataku dobrze rozgrywaliśmy, więc to nie tylko moja zasługa.
Będziesz kontynuował karierę w Świdnicy. Jak to się stało, że wybrałeś akurat ten klub?
W.F.: Jest to spoglądanie również pod kątem nauki, na technikum informatyczne, gdzie zawsze chciałem iść. Wybrałem tą właśnie szkołę i otrzymałem ofertę gry w ŚKPR Świdnica. Przyjąłem ją i tam będę kontynuował karierę.
Gdzie Wojtek Fluder będzie za 5-7 lat?
W.F.: Tego jeszcze nigdy nie planowałem. Na pewno chcę wraz z zakończeniem szkoły być wolnym zawodnikiem. Później wszystko będzie zależało od tego, gdzie będę chciał grać. Mogę wrócić do Kątów, mogę zostać w Świdnicy, być może zagram gdzieś wyżej lub niżej. Wszystko zależy od tego gdzie mnie przyjmą. Chciałbym osiągnąć dużo w piłce ręcznej, natomiast kierunek nauki to pewnego rodzaju koło ratunkowe.
Jakim trenerem jest Paweł Pilski?
W.F.: Jest bardo dobry. Szanuję naszego trenera, nigdy na nas jakoś specjalnie nie krzyczał. Gdziekolwiek nie pojechaliśmy zawsze było z nim śmiesznie. Nawet jak pojechaliśmy razem na turniej do Niemiec, gdzie byliśmy 4 dni, grał z nami w karty, opowiadał kawały. Nie mogę mieć złego zdania o trenerze.
Czego Ci życzyć?
W.F.: Wszystkiego dobrego i oczywiście zdrowia.
W takim razie tego Ci życzymy i dziękujemy za rozmowę.
W.F.: Dziękuję.
pharom
REKLAMA
REKLAMA