Miesiąc temu informowaliśmy o przekroczeniu norm sanitarnych w wodociągu we Wrocisławicach. Sanepid zalecał wówczas spozywanie wody po uprzednim jej przegotowaniu.
Siecią, która obsługuje Wrocisławice, Bukówek i Pęczków (gm. Środa Śl.) zarządza spółdzielnia mieszkaniowa Na Skarpie.
Pierwsze większe zdarzenie dotyczące jakości wody opisywane na łamach naszego portalu miało miejsce rok temu. Wówczas w okresie świątecznym mieszkańcy Bukówka przez kilka dni pozbawieni byli czystej wody. - Woda była żółta. Nie nadawała się do picia - opowiadali nam wówczas mieszkancy wioski. Niedługo potem rozpoczęły się rozmowy pomiędzy prezesami Średzkiej Wody oraz spółdzielni Na Skarpie. Szef spółki Antoni Biszczak zaproponował przejęcie dostawy wody. Spółdzielnia była otwarta na propozycję. - Ostatecznie jednak nie doszlismy do porozumienia, ponieważ Średzka Woda chciała to zrobić nieodpłatnie, za darmo - komentuje Ryszard Ożóg, prezes spółdzielni. Rozmowy zerwano. Do czasu.
W listopadzie tego roku otrzymaliśmy zgłoszenie od mieszkańców Bukówka, że ponownie jest problem z wodą w ich wodociągu. Stosowne ostrzeżenie wydał także sanepid.
- Brak jakiejkolwiek gospodarki ściekowej w miejscowości Wrocisławice mógł mieć wpływ, podkreślam - mógł mieć wpływ - na zaistniałą sytuację - informuje Ryszard Ożóg. W rozmowie z nami prezes zwraca uwagę na to, że do rowu przedostają się tam różne, nawet chemiczne odpady. - Jest to szczególnie niebezpieczne w momencie, gdy nieopodal znajduje się ujęcie wody. O fakcie tym poinformowałem w lutym 2015 roku odpowiednie instytucje, w tym burmistrza Środy Śląskiej - dodaje.
Pomysł przejęcia sieci przez Średzką Wodą wrócił do obiegu. Od dłuższego czasu zabiegali też o to mieszkańcy. W związku z zaistniałą sytuacją Antoni Biszczak ponownie wystąpił do spółdzielni z propozycją przepięcia sieci. - To był naprawdę trudny czas, pełen nerwów, ale i nacisków - ze strony mieszkańców, ale i średzkiego miesięcznika, który w pytaniach skierowanych do mnie już na wstępie oskarżał mnie o celowe trucie ludzi. Uległem. Podpisałem zgodę na przejęcie sieci - komentuje szef Na Skarpie.
Kilka dni później średzka spółka rozpoczęła prace budowlane w celu przyłączenia Bukówka. Praktycznie w ostatniej chwili prace przerwano. Do firmy wpłynęło pismo ze spółdzielni, w którym jej prezes informował, że nie może dojść do bezpłatnego przejęcia - zgody na to nie wyraziła bowiem rada nadzorcza. - Zabrakło nam praktycznie godziny, aby zakończyć prace. Dziś mieszkańcy mieliby już naszą wodę - mówi Antoni Biszczak.
Rozmowy nie przyniosły konsensusu
Spółdzielnia nie chce przekazać sieci bezpłatnie, ponieważ oznaczałoby to ogromne straty finansowe z redukcją etatów włącznie, a spółka nie chce za przejęcie zapłacić, o dzierżawie nie wspominając tłumacząc, że sieć jest już mocno wyeksploatowana i po jej przejęciu musiałaby przejść kosztowną modernizację. W rozmowie z nami Ryszard Ożóg mówi, że spółdzielnia jest chętna do współpracy, ale nie na zasadach non-profit. - Nie zamortyzowaliśmy do tej pory urządzeń wodociągowych, więc poniesiemy znaczące straty. Musimy dysponować majątkiem spółdzielców w rozsądny, racjonalny sposób. Żałuję, że Średzka Woda przyjęła pozycję dyktatora, a nie partnera do rozmów - komentuje.
Do spotkania obu prezesów doszło 13 grudnia. I tym razem rozmowy nie przyniosły oczekiwanego efektu. - Ze strony Średzkiej Wody padły dwie propozycje. Obie nie do przyjęcia. Pierwsza to bezpłatne przejęcie dostaw wody, o którym już mówiłem, druga to hurtowa nam jej sprzedaż. W tym z kolei przypadku musielibyśmy zatrudnić osobę, która chodziłaby po domach, spisywała liczniki, a i tak nie byłoby to całkowite odzwierciedlenie stanu faktycznego. Nie mówiąc o tym, że sporo mieszkańców po prostu nie płaci za wodę i jest z nimi problem. Mam ich odciąć? To absurd. Poza tym to dodatkowe koszty. Nie stać nas na to - komentuje prezes spółdzielni Na Skarpie.
W międzyczasie średzka spółka zwróciła się do spółdzielni z pismem, w którym informuje, że w związku z przeprowadzonymi już przez firmę pracami (ich wartość wyceniono na około 37 tysięcy zł.) powinna domagać się od spółdzielni zwrotu poniesionych nakładów. Podkreśla także, że jedyną akceptowaną formą porozumienia jest nieodpłatne przekazanie sieci. - To rozmowa Dawida z Goliatem. Nie stać nas na żadne z proponowanych rozwiązań i prezes Biszczak o tym wie. Stawia nas pod murem. Będę dążyć do spotkania rady nadzorczej z burmistrzem. I to jak naszybciej - kończy Ryszard Ożóg.
Tymczasem mieszkańcy czekają na dalszy rozwój wydarzeń. Zapowiedzieli też zgłoszenie sprawy do prokuratury.
akme
REKLAMA
REKLAMA