Mieszkańcy trzech miejscowości - Ruska, Mazurowic, Wilczkowa - spotkali się z przedstawicielami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Rozmawiano o ekranach.
Od prawie czterech lat trwa protest przeciw budowie ekranów dźwiękochłonnych, które mają zostać zamontowane w gminie Malczyce przy drodze krajowej nr 94. W miniony piątek w świetlicy wiejskiej w Rusku odbyło się spotkanie w tej sprawie. Oprócz mieszkańców i dwóch pracowników GDDKiA, wzięli w nim udział także wójt gminy Piotr Frankowski oraz poseł Michał Jaros. Nie było niestety nikogo z urzędu marszałkowskiego, a to jego przedstawiciele mogliby przedłożyć nowe informacje w sprawie.
Od czego to się zaczęło?
Jako pierwszy głos zabrał Mirosław Tuźnik z wydziału ochrony środowiska GDDKiA, który przedstawił historię pojawienia się tematu ekranów w trzech miejscowościach gminy Malczyce. - Aby uzyskać pozwolenie na przebudowę tej drogi, którą dziś tu widzimy (droga krajowa 94 - przyp. redakcji), należało przeprowadzić analizę środowiskową na odcinku Mazurowice-Wilczków-Środa Śląska. W wyniku tego opracowania wojewoda wrocławski w roku 2006 wydał decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji. Ta decyzja określa wymogi wobec inwestora dotyczące ochrony środowiska. W tej decyzji zawarto jeden obowiązek. Zostaliśmy zobowiązani do wykonania analizy porealizacyjnej - mówił Tuźnik.
Analiza została zrobiona po ponad roku od momentu przekazania inwestycji do użytkowania. W jej ramach w 15 miejscach zostały wykonane pomiary hałasu. W większości przypadków wskaźniki wykazały przekrocznie dopuszczalnych norm. Sprawdzono jednocześnie, czy wybudowanie ekranów przyczyni się do poprawy sytuacji. Efekty prac przekazano do urzędu marszałkowskiego. Ten wszczął postępowanie w 2013 roku w sprawie rozwiazań mających na celu ograniczenie hałasu. Decyzja zapadła rok później. Przygotowano wykaz nieruchomości, które miałyby zostać zabezpieczone przed efektami natężonego ruchu drogowego.
- Od tej decyzji odwołali się mieszkańcy Ruska i odwołała się również gmina Malczyce. Odwołanie trafiło do ministra środowiska. Minister po pierwsze stwierdził, że stroną w sprawie są jedynie mieszkańcy, których posesje przylegają do DK94. Gmina została z postępowania wykluczona. Po drugie ministerstwo uchyliło decyzję marszałka - mówił przedstawiciel GDDKiA.
Wydawało się wówczas, że to koniec tematu. Tymczasem decyzja ministra została zaskarżona do sądu administracyjnego. - Od tego czasu nie mamy wiedzy jak się toczy sprawa. Jako GDDKiA nie jesteśmy o tym informowani. Od tego momentu nie prowadzimy żadnego postępowania, które by miało na celu wybudowanie ekranów. Nie prowadzimy żadnych prac planistycznych, nie mamy zabezpieczonych środków na tą inwestycję, ani o takie środki nie występujemy. Czekamy na decyzję administracyjną, która określi, czego oczekuje się od GDDKiA - dodał Mirosław Tuźnik.
Feler goni feler
W tym miejscu rozpoczęła się dyskusja poświęcona nie tylko samym ekranom, ale i innym zagadnieniom związanym z drogą krajową i jej przebudową. Głos zabierali zarówno radni obecni na spotkaniu, jak i mieszkańcy. Wszyscy zgodnie podkreślali, że nie chcą ekranów. Radny i jednocześnie sołtys Mazurowic - Stanisław Waszkowicz - zwrócił uwagę, że te, które stoją już w jego miejscowości, zamiast polepszać, utrudniają jedynie życie. - Już nawet nie chodzi o to, że zasłoniły okna. Nikt we wiosce nie chciał ekranów. Dziękować Bogu, że postawiliście ich tak mało. Stworzyliście zagrożenie wewnątrzwioskowe. Kto stawia ekrany z dwóch stron chodnika, aby zabezpieczyć go przed dźwiękiem? Czy wiecie jak wygląda sytacja, gdy chcemy przejechać z jednej strony wsi na drugą? Praktycznie skaczemy jak zające. Do tego ta dwupasmówka! Poza wioską jeden pas, a u nas nagle dwa. Zrobiliście nam lotnisko! Do tego, aby wyjechać z Polnej mamy prawoskręt, więc żeby pojechać do Lubina musimy najpierw jechać do Ruska, zeby tam zawrócić, bo nie możemy skręcić od razu w lewo.
Mieszkańcy zwrócili także uwagę na ograniczenie widoczności przy wyjeździe z dróg podporządkowanych na drogę krajową. - Człowiek musi się mocno nagimnastykować, aby włączyć się bezpiecznie do ruchu - mówił jeden z nich. Znowu członek rady sołeckiej z Mazurowic poruszył temat pobocza wzdłuż 94. - Proszę mi powiedzieć w jaki sposób mieszkaniec Mazurowic czy Ruska ma dojść do Wilczkowa? Tam nie ma pobocza. Jest jezdnia, potem wąski pas, po którym nie można chodzić i od razu rów lub barierki - mówił. Zbigniew Dudziński - radny Ruska - poruszył znowu temat barierek ustawionych na chodniku naprzeciw świetlicy. - Wiedzą panowie dlaczego one tu są? Bo tam jest ulica Szkolna. Ale tak się składa, że szkoły od wojny tam nie ma. Wystarczyło, aby ktoś nas o to zapytał. A teraz? Mieszkamy na wsi. Tu jeżdżą kombajny. Wyobraża pan sobie jak wygląda sytuacja, gdy na tej drodze mija się z innymi autami i nie może uciec na bok, bo są bariery? - mówił. Podkreślił także, że przy każdej inwestycji jest tak, że projektant projektuje dany obiekt siedząc za biurkiem - czy to we Wrocławu, czy Warszawie - i o prawdziwych problemach mieszkańców nie ma pojęcia. - A wystarczyłoby z nami porozmawiać. Dlatego boimy się, że i z ekranami tak będzie. Postawicie je nam na siłę, a potem okaże się, że rolnik, który będzie chciał wjechać na swoje podwórze, będzie musiał zatrzymać się przy osi jezdni, na środku drogi krajowej, aby wyjść z ciągnika, otworzyć bramę i dopiero wjechać. Wiedzą panowie jakie korki będą się tworzyć? A zdają sobie panowei sprawę z tego jakie to będzie niebezpieczne? - pytał.
Mówiono także o tym, że w miejscowościach byłoby znacznie ciszej i bezpieczniej, gdyby kierowcy przestrzegali przepisów. - Chcielibyśmy, aby stanął u nas radar - mówił sołtys Mazurowic. - Decyzja o ustawieniu tego typu urządzenia jest w gestii policji lub Wojewódzkiego Inspektora Ruchu Drogowego. Oczywiście możemy złożyć wniosek w tej sprawie, nie gwarantujemy jednak, że sprawa zostanie pozytywnie rozpatrzona. Państwo także powinniście w tej sprawie przygotować pismo - mówił przedstawiciel GDDKiA. Głos w sprawie zabrał także Michał Jaros: - Poprę państwa prośbę. Liczę, że wzmocnię tym samym głos społeczeństwa - mówił.
Czekamy na wyrok sądu
Spotkanie dobiegło końca. Mieszkańcy byli zawiedzeni. Nie otrzymali żadnej konkretnej odpowiedzi. Sprawa ekranów jest póki co w sądzie. Jeśli ten podtrzyma decyzję ministra - o kłopotliwym rozwiązaniu nie będzie mowy. Jeśli natomiast ją odrzuci, z dużym prawdopodobieństwem rozpoczną się prace nad projektem, a następnie budową kilkumetorwych barier dźwiękochłonnych.
Jak się dowiedzieliśmy - obecnie prowadzone są badania w celu umiejscowienia ekranów w kilku miejscach na odcinku od Środy Śląskiej do Wrocławia. W tym jednak przypadku brane są pod uwagę wnioski mieszkańców, którzy ich z różnych względów nie chcą. - Uwzględniliśmy już kilka i faktycznie niektóre miejsca, gdzie miałyby one stanąć, zostały wykreślone. Jednak w przypadku Ruska decyzja w dużej mierze zależy już przede wszystkim od sądu - dodał na koniec Mirosław Tuźnik.
akme
REKLAMA
REKLAMA