Co roku w lipcu w Środzie Śląskiej organizowana była impreza rockowa pod sztandarem Solidarności. Tym razem było inaczej.
22 i 23 lipca do najdalszych zakątków miasta docierały ostre brzmienia, które swoje epicentrum miały na terenie ośrodka szkolno-wychowawczego przy Kajakach. Odbywał się tam Festiwal „Uwolnić Muzykę”. Warto zaznaczyć, że tym razem była to jego 5. edycja. Co roku na scenie występują zespoły grające ostry rock, ale pojawiają się też takie, które prezentują jego lżejsze wydanie. Nie są to tylko rodzime grupy. Swoją twórczość prezentują wykonawcy z Czech, Niemiec, Holandii, Szkocji czy Hiszpanii. Grupa odbiorców także jest mocno ograniczona – nie każdy lubuje się przecież w akordach o mrocznych brzmieniach, nie dziwi zatem, że pod sceną – szczególnie w piątek – niewiele się działo.
– Nie o to też nam w tym wszystkim chodzi. Jesteśmy bardzo zadowoleni z frekwencji. Szczególnie tej sobotniej. Plac przed sceną był pełny. Ludzie przyjechali z różnych zakątków kraju, aby posłuchać swojego ulubionego zespołu. Warto dodać, że niektórzy pojawili się z namiotami, aby móc uczestniczyć we wszystkich koncertach – mówi Mirosław Chołda, główny organizator.
Wśród mieszkańców pojawiły się głosy, że na liczbę osób uczestniczących w imprezie miała wpływ znikoma jej promocja, czego przykładem może być fakt, że plakaty pojawiły się zaledwie kilka dni przed wydarzeniem. – Przede wszystkim w festiwalu brali udział Ci, którzy chcieli się tu znaleźć. Nie były to osoby przypadkowe lub takie, których głównym celem byłoby narzekanie lub wszczynanie burd. Aktywnie prowadzimy nasze konto na Facebooku, zespoły, które się u nas pojawiły także informowały o swojej trasie i występach w Środzie Śląskiej. Mamy grono osób współpracujących, które także podjęły się promocji w kręgach, gdzie ten typ muzyki jest lubiany, a nie ukrywajmy – jest to kategoria niszowa, której na próżno szukać w popularnych stacjach radiowych. Najważniejsze jednak było dla nas to, aby zespoły i uczestnicy wyjechali stąd zadowoleni, aby dźwięk był na najwyższym poziomie, aby zaplecze było dobrze przygotowane. Promocja była na drugim planie – komentuje Mirosław Chołda. Dodaje także, że ledwo zakończyła się tegoroczna edycja, a już zaczęli zgłaszać się kolejni artyści, którzy chcieliby zagrać za rok. – Czy będzie taka możliwość? Nie wiem. O kolejnym festiwalu będziemy mogli mówić we wrześniu. Wówczas okaże się, czy pozyskamy sponsorów. I nie chodzi o lokalne władze. Tu nie mogę mieć zastrzeżeń. Starosta powiatu już kilka lat temu jako pierwszy wyciągnął do nas dłoń. Wysłuchał i zadeklarował współpracę, która trwa do dziś. Władze miasta też są przychylne – mówi.
Znacząca zmiana
O ile organizacyjnych zmian jest niewiele, to w oczy rzuca się brak w tegorocznej edycji eksponowanego wszędzie loga Solidarności, organizacji, która co roku firmowała festiwal. Biało-czerwony znak zniknął zarówno z plakatów, banerów, ale przede wszystkim z nazwy.
– Zarząd regionu podjął decyzję o wycofaniu się z tego festiwalu, ponieważ treści prezentowane na scenie nie odpowiadają statutowi niezależnego związku zawodowego. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku imprezy organizowanej we Wrocławiu w zajezdni, gdzie wystąpi Illusio czy Hunter. Przyjąłem tę decyzję, jestem członkiem związku, więc muszę nad tym przejść do porządku dziennego – komentuje Mirosław Chołda.
Już po festiwalu
Opinie na temat imprezy są różne. Mieszkańcy mogą narzekać, że za głośno i za ostro. Nie zmienia to faktu, że uczestnicy festiwalu oraz przede wszystkim zespoły, które wystąpiły na scenie, wspominają go bardzo pozytywnie.
akme
REKLAMA
REKLAMA