Gdy jeszcze nie miałam 18 lat, z utęsknieniem czekałam na dowód osobisty. Gdy go w końcu otrzymałam, doszłam do wniosku, że ten dokument nie jest dla mnie wystarczający. Pomyślałam o czymś więcej. O czymś, co utwierdzi mnie w przekonaniu, że mogę zrobić coś dobrego.
Długo zastanawiałam się co to może być. To coś musiało być wyjątkowe. Znalazłam w Internecie stronę www.przeszczep.pl, na której Stowarzyszenie „Życie po przeszczepie" zachęcało do zarejestrowania się i wypełnienia oświadczenia woli. Pomyślałam, że to będzie moja pierwsza poważna decyzja.
Nie ukrywam, że miałam wątpliwości. „A może podpisując oświadczenie woli będę kusić los?" - myślałam. Jednak po rozmowie z rodziną rozwiałam wszelkie wątpliwości. Pamiętam słowa mojej mamy: „ Przeszczepy propagował przecież papież - Jan Paweł II, więc nie może to być nic złego! Z resztą będziesz mogła może uratować komuś życie, a to największa ofiara, jaką ktokolwiek, komukolwiek może dać" . Po tej rozmowie. Odważyłam się napisać do stowarzyszenia. Po jakimś czasie otrzymałam do domu list, a w nim podziękowanie, instrukcje, a co ważniejsze kilka egzemplarzy oświadczenia woli, w którym czytamy: „Moją wolą jest, by w przypadku nagłej śmierci, moje tkanki i narządy zostały przekazane do transplantacji ratując życie innym. Informuję także, że o swojej decyzji powiadomiłam moją rodzinę i najbliższych, którzy w krytycznym momencie winni ją uszanować". Przyznam szczerze, że nie brzmi to optymistycznie, ale jakoś bez wahania odważyłam się ją podpisać. Karta ta towarzyszy mi do dnia dzisiejszego.
Dokładnie 23 września 2010 roku podjęłam kolejną podobną decyzję. Nie ukrywam, że po przeczytaniu artykułu mojej redakcyjnej koleżanki o możliwości zostania dawcą szpiku kostnego - bez zastanowienia zarejestrowałam się przez Internet. Właśnie dziś, 11 października otrzymałam list, a w nim znów podziękowania, instrukcje, formularze oraz dwa patyczki. Przyznam się, że gdy otworzyłam przesyłkę - serce zabiło mi mocniej niż zwykle. Byłam podenerwowana. Ale nie dlatego, że chciałam się wycofać. Wręcz przeciwnie. Wypełniając formularz oraz zbierając materiał genetyczny modliłam się, żeby wszystko zrobić jak najlepiej i jak najdokładniej, żeby tylko późniejszy wynik był pozytywny. Okazało się, że to wcale nie było takie trudne. Instrukcja była bardzo przejrzyście napisana. Wystarczyło podać dane, nakleić dwa kody kreskowe, które znalazłam w środku. Jeden na formularzu zgłoszeniowym, drugi na opakowaniu patyczków. Następnie dwoma pałeczkami (podobnymi do tych kosmetycznych, których używamy na co dzień), zgodnie z instrukcją pobrałam próbkę śliny z górnej części jamy ustnej. Dokładniej rzecz ujmując z górnej części obu policzków. Poczekałam dwie minuty, aż pałeczki wyschną, a następnie ostrożnie umieściłam w specjalnym pojemniczku.
Zapakowałam wszystko w kopertę, którą również otrzymałam. Były na niej wszystkie potrzebne dane. Poszłam na pocztę. Oddałam list i emocje opadły. Byłam szczęśliwa, że odważyłam się na to, mimo, że może innym wydawać się to stratą czasu. Dla innych niekoniecznie jest to dowód odwagi, ale ja uważam inaczej. Nie każdy przecież potrafi odważyć się na choćby tak mały gest.
Namawiam wszystkich gorąco. Rejestrujcie się jako potencjalni dawcy! To naprawdę nic nie kosztuje! Ani złotówki! W liście, który otrzymacie wprawdzie jest napisane, że jeśli macie ochotę, to możecie chociaż w najmniejszej części pokryć koszty. Koszt badania jednego dawcy to 250 zł. Nikt nie musi przesyłać całej kwoty. Może to być nawet 10 złotych. Niektórzy wstydzą się dawać tak niskie kwoty, ale to naprawdę żaden wstyd. Każde stowarzyszenie ratujące ludzkie życie liczy się z każdą złotówką. Pamiętajcie jednak, że nic nie musicie płacić. Wsparcie finansowe nie jest warunkiem dokonania rejestracji i zostania dawcą.
W załączonej do listu ulotce czytamy:
„Ty też możesz uratować życie komuś choremu na białaczkę. Białaczka to nowotwór złośliwy białych ciałek krwi, które powstają w szpiku kostnym. W Polsce co 1,5 godziny stawiana jest komuś diagnoza: nowotwór krwi. Słyszą je rodzice małych dzieci, młodzież, dorośli. Dla wielu z nich jedyną szansą jest przeszczep komórek macierzystych od niespokrewnionego dawcy. A szansa na znalezienie takiego dawcy jest nikła - wynosi czasem 1 : 25 000, a czasem 1: kilka milionów, ale jest możliwa! Dlatego im więcej potencjalnych dawców, tym większe szanse na znalezienie tego właściwego. A może to Ty uratujesz komuś życie?"
Dla takich słów skierowanych właśnie do Ciebie- mimo, że takie same listy trafiają do milionów osób- warto poświęcić kilka minut swojego cennego czasu. Zrobienie samodzielnego testu zajęło mi niecałe 5 minut. Nie musiałam nawet przyklejać znaczka na kopertę. Wchodząc na pocztę pomyślałam, że tu postoję w kolejce. Ale myliłam się. Akurat trafiłam na puste okienko. Czyby to był jakiś znak? Czyżby to było takie ciche dziękuję? Całkiem możliwe, że to zwykły przypadek, ale samo myślenie, że było inaczej sprawia, że czuję się szczęśliwa i umacnia mnie w wierze, że zrobiłam coś dobrego. Wy także możecie poczuć się potrzebni! Zarejestrujcie się! Zostańcie potencjalnymi dawcami!
Kasia (Express-Miejski.pl)
REKLAMA
REKLAMA