POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Strażacy mówią o akcjach w ubiegłym roku. Co utknęło w ich pamięci?

Rakoszyce (gm. Środa Śląska) - lipiec 2015 fot.: em

1395 razy w 2015 roku interweniowali strażacy z powiatu średzkiego. Które akcje z ubiegłego roku zapadły strażakom najbardziej w pamięci?

2015 rok dla strażaków z powiatu średzkiego był niezwykle pracowity. Zanotowali oni niemalże 1400 interwencji i jest to drugi wynik w zestawieniu z ostatnich ponad dwudziestu lat. Więcej razy strażacy nieśli pomoco tylko w 1997 roku kiedy to przez południową i zachodnią część Polski przeszła powódź tysiąclecia. Zwiększona ilość interwencji w 2015 roku to efekt nawałnicy, jaka przeszła przez powiat średzki 19 lipca.

Całą noc i dnie ratowali dobytek mieszkańców

To właśnie akcje związane z usuwaniem skutków nawałnicy najbardziej zapadły w pamięci strażakom. – Po nawałnicy i przywróceniu prądu w naszej miejscowości instynktownie udaliśmy się do remizy. Przeczuwaliśmy, że będziemy musieli nieść pomoc. 19 lipca przed godz. 22 otrzymaliśmy wezwanie. Zabezpieczaliśmy dachy, pomagaliśmy mieszkańcom, ogólnie mówiac: usuwaliśmy skutki nawałnicy. Pracowaliśmy całą noc. Do Ujazdu Górnego wróciliśmy dopiero około godz. 8 następnego dnia, ale do domu rozeszliśmy się około godz. 10, gdyż przez dwie godziny pracowaliśmy jeszcze w naszej miejscowości. Po chwili odpoczynku znów ruszyliśmy na pomoc. Tym razem osiem godzin spędziliśmy w Jenkowicach, gdzie burza nie oszczędziła żadnego dachu. Tam także zabezpieczaliśmy budynki, ratując tym samym dobytek mieszkańców – informuje Wojciech Sukta, sekretarz zarządu OSP Ujazd Górny.

Wtórują mu strażacy z OSP Bukówek. - Rzeczywiście to była nasza najcięższa akcja w ostatnich kilkunastu latach. Ludzie byli wycieńczeni usuwaniem drzew z dróg, domów czy prywatnych posesji. Ponadto rozmiar tragedii nie pozwalał na udzielenie w jednym czasie pomocy wszystkim - usuwanie skutków trwało jeszcze ponad tydzień. Zużyciu ulegał sprzęt a w warunkach panujących na miejscu ciężko było mówić o jakichś naprawach. Robiliśmy jednak wszystko co w naszej mocy, aby jak najszybciej pomóc ludziom, którzy w ułamku sekundy stracili spory dorobek swojego życia – dodają strażacy z Bukówka. Drugie zdarzenie, które utkwiło im w pamięci to pożar budynku gospodarczego w tejże miejscowości z 18 lipca, czyli dzień przed nawałnicą. – Ogniem zagrożony był obiekt mieszkalny, a sam budynek gospodarczy wypełniony był różnego rodzaju materiałami i pokryty blachą. Wszystko tłumiło się w środku – panowało ogromne zadymienie i brak widoczności, co utrudniało nasze działania. Gasiliśmy obiekt jednocześnie w trzech miejscach i na szczęście szybko zdołaliśmy opanować sytuację, dzięki czemu straty udało się zminimalizować – kontynuują strażacy z Bukówka.

- W porównaniu do lat ubiegłych w 2015 roku trzykrotnie częściej wyjeżdżaliśmy do akcji - mówi Jan Gnatowski, prezes OSP Rakoszyce. Podobnie jak jego koledzy z innych jednostek, pan Jan wspomina o lipcowej nawałnicy. - Przez długi czas usuwaliśmy jej skutki, między innymi połamane drzewa. Zwaliło nam wówczas wieżę z kościoła, jedna pani podczas burzy doznała obrażeń, potem w szpitalu zmarła - dodaje.

Również w lipcu w Gałowie olbrzymi dąb oparł się o budynek mieszkalny. Tę akcję często między sobą wspominają strażacy z Lutyni. Usuwanie dębu trwało trzy dni. - Była to bardzo specyficzna akcja, która wymagała ogromnych umiejętności i zaangażowania dużej ilości sprzętu - tłumaczy Leszek Gawliński z OSP Lutynia. W ubiegłym roku strażacy z Lutyni także interweniowali przy śmiertelnym zdarzeniu. W nocy opel astra potrącił przechodnia. - Inną taką akcją, która zapadła nam w pamięci to wypadek w lesie w Zakrzycach. Jeden z pracowników firmy zajmującej się wycinką drzew podczas prac został uderzony przez konar. Doznał złamania nogi i stracił dwa palce w lewej ręce. Udzieliliśmy mu kwalifikowanej pierwszej pomocy i wspólnie ze strażakami ze Środy Śląskiej przetransportowaliśmy do karetki pogotowia, która oczekiwała około 200 metrów od miejsca zdarzenia na najbliższej drodze. Nieszczęśliwy wypadek miał miejsce 25 sierpnia niemalże w samo południe - dodaje Gawliński.

Śmiertelny wypadek podczas Świąt Wielkanocnych

Strażakom z OSP Miękinia w pamięci najbardziej utkwiła akcja z szóstego kwietnia, kiedy to na drodze krajowej nr 94 między Źródłami a Juszczynem doszło do śmiertelnego wypadku samochodowego. Auto uderzyło w drzewo. – Fordem focusem kierował syn, obok niego siedział ojciec, z tyłu matka. Siła uderzenia była tak duża, że kierowca wyleciał z samochodu, miał poważne obrażenia, został w stanie ciężkim przewieziony do szpitala. Nasze działania polegały głównie na prowadzeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej kobiety. Niestety nie udało się jej uratować. Najmniejszych obrażeń doznał ojciec, był świadomy całej sytuacji, cały czas dopytywał nas o żonę, a my choć bardzo chcieliśmy udzielić mu dobrych informacji to po prostu nie mogliśmy. Obrażenia kobiety były tak ciężkie, że niestety nie zdołaliśmy jej uratować. Nie była to może najcięższa akcja w ubiegłym roku pod względem fizycznym, ale pod względem psychicznym na pewno. Bardzo traumatyczna sytuacja – mówi Adam Krzyżanowski z OSP Miękinia. W ubiegłym roku strażacy z tej jednostki mieli możliwość brać udział w ćwiczeniach strażackich w Lubiążu na terenie Klasztoru Cystrsów. – Takie ćwiczenia organizowane są rzadko, a więc to też takie wydarzenie, o którym warto wspomnieć i któro też utkwiło w naszej pamięci – dodaje Krzyżanowski.

sm. / Express-Miejski.pl

REKLAMA


REKLAMA