Kilka dni temu informowaliśmy o mandatach, które otrzymali mieszkańcy Lutyni za utworzenie choinki z butelek po piwie. Instalację zabrano. Zbudowali więc nową.
W ostatni weekend przed świętami panowie, którzy tydzień wcześniej otrzymali mandaty za zaśmiecanie przestrzeni publicznej, reaktywowali butelkową choinkę. Tym razem instalacja przygotowana była staranniej, z butelek zniknęły etykiety, na szczycie nie było też szczotki do wc. Konstrukcja stanęła na podeście z kółkami. Obok postawiono osiołka i baranka (oba zwierzątka z plastiku), a także fotel, w którym zasiadł jeden z autorów ekspozycji przebrany za Mikołaja.
- Nie wpuszczono nas na salę, gdzie odbywał się jarmark bożonarodzeniowy. Poinformowano nas, że swoje stoiska mają tam tylko dzieci. Chcieliśmy wziąć udział w konkursie na stroik czy kompozycję, no ale się nie udało - informuje Jacek, współtwórca instalacji.
Panowie nie zniechęcili się i usytuowali się na chodniku przy kiosku, w centrum Lutyni. Niedługo potem pojawił się patrol policji. Funkcjonariusz podszedł do nich z pytaniem, dlaczego zbierają pieniądze i czy mają na to pozwolenie, okazało się bowiem, że taki donos otrzymali od jednego z mieszkańców miejscowości.
- Mieliśmy czapki wypełnione słodyczami, które rozdawaliśmy przechodniom. Widać ktoś pomyślał, że zbieramy fundusze. Tak nie jest. Dostaliśmy jedynie pouczenie, aby nie blokować przejścia - komentuje Mikołaj.
Panowie ze swoją instalacją udali się w niedzielę do wrocławskiego rynku. Tam, na placu Solnym, wzbudzali dosyć spore zainteresowanie. Tym razem jednak nikt nie reagował negatywnie - ani mieszkańcy, ani straż miejska, która minęła ich kilkukrotnie. - Tylko naszym mieszkańcom przeszkadzają nasze działania. Na szczęście nie wszystkim. Jeśli zaś chodzi o mandaty, która otrzymaliśmy ostatnio - odwołamy się. To pewne - dodaje Jacek.
em
REKLAMA
REKLAMA