Nie będzie likwidacji klas w podstawówce w Mieczkowie. Tak zdecydowali radni. Wójt Stanisław Wicha nie pozostawia na nich suchej nitki.
Kilka dni temu pod szkołą protestowało około stu rodziców przeciwko likwidacji 3 klas. Ponad trzydziestu uczniów planowano przenieść do placówki w Kostomłotach. Na to nie zgadzają się rodzice, którzy tłumaczą, że to pierwszy krok do likwidacji podstawówki w Mieczkowie.
- Absolutnie się na to nie zgadzamy. Szkoła utrzymuje wysoki poziom. Dzieci są szczęśliwe, że tutaj chodzą. Wielu ma osiągnięcia naukowe. Jako matka pragnę, aby uczniów nigdzie nie przenosić. W naszej szkole są też świetni nauczyciele – przekonuje Agnieszka Łabuz, sołtyska Mieczkowa.
Planowana likwidacja klas 4 – 6 oburzyła mieszkańców z okolicznych miejscowości. Pod szkołę przynieśli transparenty „Uczeń to nie koszt – to inwestycja”, „Szkoła dla dzieci – wójt dla społeczności”. W szkole uczy się ok. 120 dzieci z Mieczkowa i pięciu sąsiednich wsi. Wójt Kostomłotów Stanisław Wicha tłumaczy, że gmina jest zadłużona i szuka oszczędności. Obawy rodziców rozwiali radni na ostatniej sesji, którzy głosowali przeciwko likwidacji. Wójt tłumaczy, że w tej sytuacji wstrzymane zostaną inwestycje.
- Radni nie podjęli uchwały o zamiarze przeniesienia uczniów. Likwidacja klas, pięciu etatów nauczycielskich i obsługi dałaby w sumie 400 tysięcy złotych oszczędności rocznie. Chodziło o zaledwie o 36 dzieci, które uczęszczałyby do szkoły w Kostomłotach – podkreśla wójt Wicha.
Z 36 dzieci zaledwie jedenaście pochodzi z Mieczkowa. Do Kostomłotów miały być dowożone autobusami. Z decyzją radnych nie zgadza się wójt, który grozi wstrzymaniem inwestycji.
- Jestem zmuszony w przyszłym roku wstrzymać część inwestycji, bo muszę mieć rezerwę na szkoły. Wstrzymane zostaną prace wodociągowe np. w Wilkowie. Aby pozyskać pieniądze z Unii muszę mieć wkład własny. Środki przeznaczone na szkołę to wykluczą – podkreśla wójt.
W rozmowie z nami Stanisław Wicha zaapelował do mieszkańców, aby teraz ważne sprawy zgłaszać do rady gminy, bo to ona podejmuje ostateczne decyzje.
Jacek Bomersbach
REKLAMA
REKLAMA