W ostatnim dniu września odbyła się sesja średzkiej rady miejskiej. Stałym jej punktem jest czas przeznaczony dla mieszkańców. Jeden z nich zabiera głos regularnie.
Podczas '40 minut dla samorządów' głos może zabrać każdy obecny na sali uczestnik sesji. Poruszane są wówczas różne tematy - od inwestycji, poprzez sprawy sportowo-kulturalne, na społecznych kończąc. Na pytania postawione w trakcie wyznaczonego czasu zwyczajowo odpowiada burmistrz, radni czy pracownicy urzędu. Niemalże od roku czasu podczas tych '40. minut' głos zabiera także stały uczestnik sesji, mieszkaniec gminy, pan Kowalski*, dawniej pracownik gminnej spółki zajmujący wówczas wysokie stanowisko.
Mężczyzna ten podczas ostatnich obrad ponownie zajął miejsce przy mównicy, aby przez wyznaczony dla mieszkańców czas (5 minut na jedną osobę) przekazać z jego punktu widzenia ważne dla społeczeństwa informacje. Nie to jednak przelało szalę goryczy. Tym razem pan Kowalski z sali obrad głośno komentował przebieg sesji, nie zachowując przy tym - wedle uczestników obrad - powagi miejsca i sytuacji. Jeszcze kilka miesięcy temu patrzono na wystąpienia mężczyzny z cierpliwością i zrozumieniem. 30 września nerwy większości puściły.
- Jesteśmy kolejny raz świadkami tego, co trwa już od dawna. Panie burmistrzu, ja proszę, aby coś z tym zrobić. Są tu panie i panowie, którzy są po pracy, ale są też mieszkańcy, którzy chcą zadać pytania. Wszyscy są zmęczeni. Jeśli Pan Kowalski będzie tak przychodził na sesję i robił takie jazdy... Zróbmy coś z tym - mówił jeden z obecnych na sali mieszkańców. W tym momencie odezwał się główny zainteresowany zapowiadając, że będzie pojawiał się częściej. Wówczas przewodniczący rady nie wytrzymał i wyprosił pana Kowalskiego z sali. Rozpoczęła się dyskusja.
W temacie głos zabrał burmistrz Środy Śląskiej, który zrzucił odpowiedzialność za powtarzalność powyższej sytuacji na... lokalną prasę.
- Zgadzam się z przedmówcą, oczywiście, bo wszyscy się pewnie zgadzamy, tylko czy to jest po pierwsze nasza rola, po drugie sytuacja jest niezręczna. Czy tu jest naruszane jakieś prawo? Każdy obywatel może przyjść na tą salę i powiedzieć. Ja bym tu upatrywał roli prasy, która powinna pokazywać dobitnie takie praktyki i je piętnować. Nie zauważyłem w prasie lokalnej, aby te praktyki były piętnowane. Ja się nie czuję winny. Może pan przewodniczący czy prezydium rady czuje się winne, natomiast uważam, że w demokratycznym państwie rola prasy powinna być właśnie taka - oprócz pokazywania faktów, relacjonowania wydarzeń, również pokazywanie takich sytuacji - mówił w swoim wystąpieniu burmistrz.
- Panie burmistrzu, to nie jest tak, że jest pan tu osobą nie do końca winną. Za obrady i ich przygotowanie odpowiada burmistrz. A co do pana Kowalskiego - raz czy dwa to jest może i śmieszne, ale dziesiąty czy któryś, to już jest żałosne i smutne - mówił Artur Bogucki, radny. - Myślę, że są jakieś sposoby. Są tu prawnicy, są osoby mundurowe. Nie żeby karać, ale żeby ograniczyć mu możliwości. Przecież nie będzie się tu za każdym razem z nim prezydium rady szarpało. Szanuję tego człowieka, ale prosimy wszyscy, aby coś z tym zrobić. Może po prostu porozmawiać?
Bardziej rzeczowo w temacie sytuacji związanej z panem Kowalskim wypowiedział sie komendant policji, który przyznał, że nie można ograniczać mu praw do czynnego udziału w sesji, aczkolwiek jeśli porządek obrad jest tym naruszany należy podejmować stanowcze kroki w sprawie, np. poprzez wyproszenie z sali. Słowa komendanta poparł sekretarz gminy, który poinformował, że regulamin obrad umożliwia podjęcie takich czynności. Pojawiło się wówczas pytanie kto miałby się tego podjąć. Większość obecnych na sali osób nie miała wątpliwości: przewodniczący rady.
Na tym dyskusję na moment zakończono. Po dłuższej chwili na salę wrócił pan Kowalski. Nie zagrzał jednak na długo miejsca, gdyż za swoje zachowanie został ponownie wyproszony. Tym razem opuścił pomieszczenie w asyście straży miejskiej.
Więcej informacji na temat minionej sesji wkrótce.
-------------------------------------
* Nazwisko zostało zmienione
em24.pl
REKLAMA
REKLAMA