- Chciałem przygotować pole do sezonu - tłumaczy Stanisław Wicha naszemu dziennikarzowi powód, dla którego spryskał ponad 14 hektarów pola środkiem chemicznym.
Rolnik z Piersna (gmina Kostomłoty) twierdzi, że wójt chce przejąć dzierżawioną przez niego ziemię, i aby szybko do tego doprowadzić spryskał ją środkiem chemicznym niszcząc tym samym wszystkie uprawy. Eksperci wycenili na zlecenie Radia Wrocław szkody na około 100 tysięcy złotych. Zarówno rolnik, jak i wójt twierdzą, że mają prawo do ziemi.
Właścicielem działek jest rodzina z Piersna. Jeszcze kilka lat temu, kiedy żył gospodarz domu, ziemię wydzierżawiono w dwóch umowach Andrzejowi Krowickiemu, mieszkańcowi tej samej miejscowości.
- W międzyczasie gospodarz zmarł. Zależało mi jednak na tym, aby w dokumentach wszystko się zgadzało. Spadkobiercami ziemi była żona i dzieci tego pana. Dzieci były niepełnoletnie, więc w styczniu 2012 roku podpisałem z jego żoną trzecią, nową umowę dzierżawy (jako właścicielką z pełnymi prawami) obejmującą dokładnie ten sam co wcześniej obszar. Dzień później umowa trafiła do gminy - mówi Krowicki.
Jego żona - szwagierka obecnego wójta - trzy miesiące później wypowiedziała dzierżawcy umowy. Sprawa trafiła do sądu w Środzie Śląskiej. Ten orzekł, że nie zostały zachowane terminy wypowiedzeń. Właścicielka gruntu odwołała się jednak do sądu we Wrocławiu. Apelacja została co prawda oddalona, ale sędzia ocenił, że złożone przez powódkę oświadczenia o rozwiązaniu umów były skuteczne. W uzasadnineniu mowa jest jednak jedynie o dwóch pierwszych dokumentach.
- Trzecia umowa, którą podpisałem z tą panią na okres 10 lat, nie została wypowiedziana. Na jej podstawie nadal użytkuję te grunty. Na jesień ubiegłego roku obsiałem pola rzepakiem i pszenicą, w tym roku miał być zbiór - mówi Krowicki.
W międzyczasie, równo rok temu, właścicielka gruntów wydzierżawiła przedmiotowe hektary swojemu szwagrowi. Od tego momentu nie użytkował on jednak pola.
- 30 marca tego roku właściciele gruntu wezwali Krowickiego pismem do opuszczenia gruntów w terminie 14-dniowym i usunięcia rzeczy ruchomych i nieruchomych, ponieważ jako nowy dzierżawca zamierzałem przystąpić do uprawy, siania i sadzenia. Na tym obszarze planowałem uprawiać soję. Wysiewa się ją w maju, więc pod koniec kwietnia, jako dzierżawca 10-letni, zamierzałem wejść i przygotować grunt - komentuje Stanisław Wicha.
Zgodnie z prawem rzymskim, ten kto zasieje, ten zbiera. Teoretycznie, nawet jeśli Krowicki nie miał prawa do gruntu, powinien móc zatem zebrać plony.
- Pole pod koniec kwietnia zostało opryskane chemią. Wszystko zostało spalone. Wezwaliśmy policję, która sporządziła notatkę. Do zniszczeń przyznał się pan Wicha. Straty oszacowano na blisko 100 tysięcy złotych - mówi Krowicki.
Według Stanisława Wichy podjęte przez niego działania stanowiły zwykłe zabiegi agrotechniczne, które stosuje się zwyczajowo na polach. - Każdy zabieg jest kontrolowany, wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem - mówi. Na pytanie, czy nie widział, że rośnie tam rzepak lub pszenica stwierdził, że może i coś było tam posiane, ale nie zwracał na to zbyt wielkiej uwagi. - Wychodzę z założenia, że zgodnie z prawem, jeśli mam dzierżawę na 10 lat potwierdzoną przez Starostwo Powiatowe w Środzie Śląskiej Wydział Geodezji i Kartografii, to mam prawo wejść na ten grunt.
Obaj panowie zwrócili się do prokuratury. Rolnik z Piersna oskarża wójta o celowe zniszczenie plonu i żąda odszkodowania, natomiast Stanisław Wicha złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci wtargnięcia Krowickiego i bezprawnego użytkowania przez niego gruntu.
Całą sytuacją zaskoczeni są i mieszkańcy gminy oraz powiatu, ale przede wszystkim inni rolnicy, którzy o sprawie dowiedzieli się z ogólnopolskich i regionalnych mediów.
- To, czy pan Krowicki miał prawo wejść na tą ziemię czy nie, to powinien rozstrzygać sąd i to jest osobna kwestia, ale jeśli chodzi o samą sytuację spryskania pola, to w ogóle nie powinno do niej dojść - mówi Andrzej Dominik, Sołtys Roku Województwa Dolnośląskiego, a jednocześnie właściciel kilkusethektarowego gospodarstwa rolnego.
Do sprawy wrócimy.
akme
REKLAMA
REKLAMA