Utrata zaufania - taki powód zwolnienia usłyszał Mariusz Kozak, dotychczasowy prezes średzkiej spółki.
27 stycznia ze stanowiskiem prezesa średzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji pożegnał się Mariusz Kozak. Co prawda ma trzy miesiące wypowiedzenia, ale został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy w tym okresie. Wkrótce ma zostać ogłoszony konkurs na stanowisko prezesa OSiR. Do tego czasu szefem spółki został dotychczasowy dyrektor Średzkiego Parku Wodnego - Arkadiusz Gubała.
28 stycznia Mariusz Kozak pojawił się na sesji rady miasta, podczas której wywołał niemały chaos. Podczas "45 minut dla samorządów", w trakcie których mieszkańcy mają szansę na przedstawienie problemów, z jakimi się borykają, były prezes starał się zaprezentować plany, jakie miał na 2015 rok. Po upomnieniu ze strony przewodniczącego rady, pożegnał się z radnymi, obecnym na sali byłym burmistrzem Krasuckim i obecnym Rucińskim, po czym na nowo wrócił do omawiania swojej pracy na rzecz ośrodka sportu. Ponieważ jednak w swoich wypowiedziach nie trzymał się założeń przeznaczonego mu czasu, do tego ignorował przewodniczącego, został przez straż miejską wyprowadzony.
- Przyczyną mojego zwolnienia była utrata zaufania - powiedział Mariusz Kozak w rozmowie z nami, tuż po swoim wystąpieniu przed radą. Nie chciał jednak szerzej komentować sprawy i odesłał nas do swojego prawnika. Więcej na temat kulisów odwołania powiedzieli nam pracownicy placówki. Okazuje się, że ich były szef nie miał łatwego charakteru, a ostatnimi czasy podejmowane przez niego decyzje budziły wątpliwości nie tylko władz, ale i jego podwładnych.
- 5 stycznia, kiedy boisko sportowe spowite było warstwą śniegu, wydał polecenie jednemu panu, aby ten skosił trawę. Spotkał się z odmową. Ostatecznie jednak widziałem, że faktycznie tego dnia... śnieg był koszony - relacjonuje jeden z pracowników, który chce zostać anonimowy. - Innym razem, dosłownie kilka dni temu, w trakcie rozmowy z pracownicą popchnął ją. Kobieta ma problemy z sercem, trafiła do szpitala. Nie wiem, czy sprawa trafi do sądu - dodaje.
Z rozmowy z pracownikami ośrodka wynika, że atmosfera w placówce była napięta od bardzo dawna i większość z nich po prostu swojego przełożonego się bała: - Nie było wiadomo, jak w danej chwili się zachowa - mówi nasz rozmówca. Są jednak tacy, którzy stoją za nim murem, czego najlepszym przykładem była obecność podczas sesji rady kobiety, która w trakcie obrad i przemówienia byłego już prezesa podbiegła do niego z krzykiem, aby wyrazić sympatię dla jego osoby. Ona również, podobnie jak chwilę później Kozak, została przez straż miejską wyprowadzona.
Do sprawy wrócimy.
akme / em24.pl
REKLAMA
REKLAMA