Po naszym artykule "Zniknęła makieta i inne eksponaty z muzeum w Lutyni. Gdzie się podziały?" zawrzało. Część mieszkańców nie zgadza się z teorią właściciela placówki.
Otrzymaliśmy list, którego autorami są rada rodziców przy szkole w Lutyni oraz stowarzyszenie Lut-Edu. Odnoszą się oni do wypowiedzi właściciela placówki, z której niedawno zabrano eksponaty - Henryka Baniowskiego - który stwierdził, że przeniesienie ekspozycji tuż przed kontrolą konserwatora zabytków miało znamiona walki politycznej, i że w ten sposób sprofanowano prace dzieci.
- We wszystko wmieszano politykę. Uważam, że Polacy nie dorośli do demokracji. Nie potrafią zrozumieć, że ktoś może mieć inne zdanie – podkreślał wówczas właściciel.
Rada rodziców oraz stowarzyszenie Lut-Edu nie zgadzają się z tą opinią.
- Makieta obecnie znajduje się w bezpiecznym miejscu. Nikt nie zniweczył pracy uczniów, a wręcz przeciwnie, warunki panujące w prywatnym budynku i brak zainteresowania właściciela tegoż obiektu mogły doprowadzić do zniszczenia dóbr tam zgromadzonych - czytamy w liście do redakcji. Autorzy podkreślają także, że obiekt, w którym znajdowała się do tej pory ekspozycja, jest własnością prywatną i nie ma nic wspólnego z instytucją, jaką jest muzeum. - Budynek prywatny znajdujący się we wsi Lutynia, potocznie zwanym przez sołtysa jak i właściciela - "muzeum" - nie posiada żadnego "statusu prawnego". Warto nadmienić, iż po terenie działki biegają zwierzęta inwentarza domowego, na ścianach budynku zalega wilgoć, a na ogrodzeniu wiszą kolorowe banery reklamowe rozwieszane przez sołtysa wsi. Jednym słowem istny cyrk - dodają.
Ekspozycja znajduje się obecnie w budynku urzędu gminy. Dyrektorka podstawówki Jadwiga Rybacka tłumaczyła nam, że powodem jej przeniesienia był fakt, że makieta od lat była niekonserwowana, a na przedmiotach osadzał się kurz. Zdecydowała wówczas, aby podjąć odpowiednie kroki, aby naprawić sytuację.
- W tej sytuacji pani dyrektor Jadwiga Rybacka postąpiła słusznie ewakuując skrzętnie gromadzone przez lata materiały dotyczące tak ważnego wydarzenia, jakim była na tych terenach ,,Bitwa pod Lutynią”. Osoby, które w tak skandalicznych warunkach przechowywały powyższe materiały, w sposób świadomy i tendencyjny oczerniają dobre imię pani dyrektor - piszą na koniec rodzice i członkowie stowarzyszenia.
em24.pl
REKLAMA
REKLAMA