Pragnę pomóc ludziom. Ludziom, którzy tego potrzebują.
Zacznę od tego, że nie wiem od czego zacząć. To cholerstwo spadło na nas jak grom z jasnego nieba!
Jedno wiem na pewno, kobieta powinna:
No ale do rzeczy.
Niestety w Polsce anonimowość przy tej chorobie to ciepły koc w zimowe wieczory.
Zaczęło się niewinnie. Nie podobał mi się kształt jej piersi, ciągłe zapalenia - diagnoza - zapalenia po karmieniu - przykładać liść z kapusty i minie. Po roku zaczęli podawać antybiotyk, który działał - zapalenie i ból ustał na kilka miesięcy. No i stało się. Sutek zaczął zmieniać kształt (teraz wiem że to bardzo źle). Tylko jeden lekarz w Ząbkowicach miał na tyle odwagi, by powiedzieć, że nie wie co jest grane. Sami zasugerowaliśmy, by dał skierowanie do onkologa. Prywatna klinika okazała się być zapełniona. Oczekiwanie to chyba jedna z najgorszy rzeczy jakie znam!
Czekaliśmy na badania, czekaliśmy na wyniki - Bóg wie ile zdrowasiek odmówiłem. Jest wynik – to zapalenie po pokarmie, ale chwileczkę - zrobimy kilka dodatkowych badań dla pewności.
Dopiero pod lupą lekarz znalazł pięć „ziaren wielkości maku"...
Nowotwór - to zabrzmiało jak wyrok śmierci. Paraliż - zaniemówiłem - dla czego moja żona???
Już następnego dnia byliśmy na konsultacji, rozpoznanie (teraz wiem, że nie wolno robić biopsji miesiąc przed chemioterapią czy mastektomią - amputacją, góra 2a dni). Gruba igła dała wynik jaki to rodzaj nowotworu.
Cała reszta to konsultacje, badania, wyniki, chemioterapia - nie wiedziałem, że można tak wymiotować! Peruki, protezy piersi... Mastektomia, znów wyniki, czekanie - czy to jest ostatecznie usunięte czy znów tniemy.
Kolejna operacja! Kolejne wyniki - nowotwór w trzech odmianach! Boże zlituj się!
Kolejna chemia. Duża i jeszcze bardziej trująca. Organizm walczy, ale nie wytrzymuje. I tu pojawia się medycyna niekonwencjonalna - tak się nazywa w naszym kraju, bo w krajach wysokorozwiniętych to stosują ją już od lat.
Okazuje się, że dietą i wiarą można postawić na nogi człowieka ze stwardnieniem rozsianym postępującym. Tak, tak. Poznałem ludzi, którzy maja kontakt z kliniką w Szwajcarii, która leczy dietą i wiarą.
Może to wydawać się śmieszne ale właśnie w takich sytuacjach okazuje się, jak mało wiemy i musimy się wiele nauczyć, zwłaszcza rzeczy, które pozornie są nieistotne na co dzień.
Odstawiliśmy z diety :
Zaczęliśmy jeść zmiksowane owoce i warzywa - najlepiej takie z ogródka lub ze wsi od gospodarza - nie pryskane, takie, które rosły nie na nawozie sztucznym, ale naturalnym - na gnoju.
Zadasz pytanie - warzywa i owoce – i co, już? Tylko tyle?
Moja odpowiedź – Tak, tylko tyle, albo aż tyle. Taka dieta postawiła ją na nogi - lekarze nie mogli uwierzyć w wyniki, chcieli robić kolejne, bo myśleli, że się ktoś w laboratorium pomylił!
Ci specjaliści ze Szwajcarii mają taką teorię :
„(...) ludzki organizm by żyć korzysta z zasobów, które ma w sobie: cukry, białka, witaminy, mikro i makro elementy itp. Jeżeli odstawimy z diety białko (mięsa, tłuszcze...) to spowodujemy że nasz organizm zacznie konsumować zapasy białka. Gdy się skończą zapasy (tłuszczyk z brzuszka czy boczki) zaczyna konsumować cukry. Gdy braknie zapasów "zjada" białko, które jest zmutowane (nowotwór). I tak oto organizm sam ulecza siebie!!! (...)” To takie tłumaczenie na chłopski rozum.
Teraz wróćmy do wiary. Wiara to podstawa wszystkiego co mamy! Przez okres prawie dwóch lat walki z rakiem poznałem mnóstwo ludzi, którzy z nim wygrali właśnie dzięki wierze.
By jednak uwierzyć w tak ciężkiej sytuacji potrzebni są życzliwi ludzie (to nie zawsze są najbliżsi - niestety). Pozytywne myślenie, zaangażowanie chorego w coś, co nie ma wspólnego z chorobą - marzenia, dzieci, jakaś pasja. Wszystko co może spowodować, że chory przestanie myśleć o raku, a zacznie myśleć o przetrwaniu, bo musi zrobić to i tamto. Dzięki czemu rak w umyśle jest zepchnięty na dalszy plan, a to powiększa wolę do życia - co za tym idzie? Rak jest usunięty z umysłu, a potem z ciała. Nie wiem jak, ale to działa! Nie jest to łatwe, ale działa !
Jest wiele rzeczy, których nie rozumiem np. jak działa procesor w komputerze? Nie wiem jakie tam zachodzą reakcje czy protokoły, ale wiem, że dzięki niemu używam internetu, gram czy też piszę ten tekst....
koniec części I, c.d.n.
kilof
REKLAMA
REKLAMA