Piekarz ze Środy Śląskiej przekazuje ciasta i pieczywa instytucjom charytatywnym. W ciągu miesiąca zgłasza się do niego wiele placówek proszących o wsparcie.
Darmowe przekazywanie żywności reguluje ustawa, która działa od października 2013. Od lat 90 istniały rygorystyczne przepisy ograniczające przekazywanie żywności do schronisk i noclegowni dla bezdomnych. Z tego powodu jedzenie lądowało w śmietnikach. Sklepy wolały wyrzucać towar niż płacić podatek. Od października właściciele sklepów i darczyńcy nie muszą już płacić VAT-u.
Rozmowa z Jerzym Szostakiem, właścicielem piekarni i darczyńcą, który wspomaga fundacje, szkoły i inne placówki.
- Dużo instytucji prosi dziś o wsparcie?
- Mam trochę telefonów z różnych fundacji z całej Polski. Staram się jednak skupić na rynku lokalnym, gdzie istnieje duża potrzeba pomocy np. domom dziecka, ludziom niepełnosprawnym czy sportowcom.
- Nieoficjalnie mówi się, że zamierza pan startować do rady powiatu z ramienia listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Czy to prawda?
- Mam poglądy lewicowe, dlatego będę startował. Niestety jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach.
- W piekarni organizuje pan pokazy pieczenia tortów dla przedszkolaków lub szkół. Czy duże jest zainteresowanie?
- Dzieci i młodzież częstują się tym, co sami zrobią. Organizuję wycieczki po poszczególnych wydziałach i omawiam działanie urządzeń. Wiele maluchów poznało tajemnice robienia ciastek. Dzięki temu uczą się szanować chleb. W mojej piekarni gościli już uczniowie z Ciechowa, Środy Śląskiej czy Rakoszyc.
- Wiem, że dawniej piekł pan potężne chleby na dożynki. Jak dziś to wygląda?
- Odchodzi się od tego. Powstało mnóstwo kół gospodyń wiejskich lub firm kateringowych, które przyrządzają żywność na dożynki. Obecnie piekę chleby i torty, czyli tzw. pieczywo okolicznościowe na komunie, imieniny lub chrzciny. Wiele osób zamawia ciasta z napisami z kremu.
- Ile produkuje pan gatunków pieczywa?
- Około 80. Najbardziej popularnym jest chleb według mojej receptury – pieczywo razowe na liściach kapusty, chrzanu, z żurawiną, śliwkami i orzechem włoskim. Wszystko powstaje na starodawnej recepturze. Współpracuje ze mną syn Tomasz, który mam nadzieję przejmie po mnie interes, kiedy przejdę na emeryturę.
- A jak dziś wygląda kształcenie młodych piekarzy?
- Jeśli chodzi o zawód, to niewielu jest na rynku. Kiedyś miałem 7 – 8 uczniów. Dziś mam tylko trzech. Łącznie w moim zakładzie zatrudniam czterdzieści osób.
Jacek Bomersbach
REKLAMA
REKLAMA