POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Gra często kończy się depresją i samobójstwem

Łucja Szajda, kierowniczka przychodni fot.: bom

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Hazard podobnie jak narkotyk mocno uzależnia. Najgorszymi objawami są depresja z myśli samobójcze. W najgroźniejszym stadium chory zaczyna mieć urojenia, że był oszukiwany. Wtedy zaczyna się piekło.

Uzależniamy się grając nie tylko w kasynach, ale również na wyścigach konnych, podczas gry na giełdzie i w totolotka. Anna R. (52 lata), pracowała jako księgowa w dużej wrocławskiej firmie. Kobieta miała słabość do wyścigów konnych. Na początku wygrywała, jednak los później się odwrócił i pracownica zaczęła popadać w długi. Z kasy firmy „pożyczyła” kilkaset tysięcy złotych, które przegrała. Finał sprawy był smutny. Nie dość, że dyscyplinarnie wyleciała z pracy, to trafiła prosto do więzienia. Ostatecznie spłaciła niewielki procent długów. Musiała sprzedać mieszkanie za ok. 400 tysięcy zł. Do tego doszły problemy rodzinne, czego skutkiem był rozwód. Hazardzistka winna jest jeszcze bankom 500 tys. zł.

- Księgowa warunkowa opuściła zakład karny i obecnie mieszka w wynajętym pokoju. Po stracie wszystkiego nastąpiły myśli samobójcze z ogromnym poczuciem winy. Ma również świadomość, że do końca życia nie spłaci długów – opowiada Łucja Szajda, kierowniczka Przychodni Leczenia Uzależnień przy ul. Reymonta we Wrocławiu.

Kolejny przykład patologicznego hazardu: Krzysztof Z. lat 41. Właściciel firmy budowlanej podczas przerw obiadowych zaczął grywać na jednorękim bandycie. Automaty były dostępne, w co drugim wrocławskim lokalu.

- Na początku wrzucał po 5 zł i wygrywał. Później skończył się etap wygrywania. Mężczyzna wziął kredyt i wszystko przegrał. Rzuciła go dziewczyna, grozi mu komornik i pracuje gdzieś fizycznie – dodaje Łucja Szajda.

Do tragicznego zdarzenia spowodowanego hazardem doszło 4 lata temu w Warszawie. 22-letni Piotr M. z Ursynowa zamordował pracownika salonu z automatami do gier hazardowych.

- Z naszych ustaleń wynika, że prawdopodobnym motywem zbrodni były długi. Piotr M. przyznał się, że jest nałogowym hazardzistą – informuje Mariusz Sokołowski, rzecznik warszawskiej policji.

O czym myśli hazardzista

Według psychologów nie każde granie nałogowe stwarza problemy. Istnieje jednak hazard patologiczny, który ma numer statystyczny i jest chorobą. Można go rozpoznać po tym, jak gracz traci nad sobą kontrolę. Gracz nie tylko traci pieniądze, ale dom, przyjaciół i rodzinę.

- Uzależnienie od hazardu ma pewną dynamikę. Na początku pojawia się proces, który wchłania gracza, czyli efekt wygrywania. To powoduje bardzo przyjemny stan emocjonalny, euforię i dowartościowanie – tłumaczy kierowniczka przychodni.

Na tym etapie powinno się przerwać grę. Jednak z czasem hazardzista chce więcej wygrywać. Skupi się wyłącznie na możliwościach pożyczek i kombinacjach gry. Hazard w przeciwieństwie do alkoholizmu lub narkomanii nie leczy się farmakologicznie. Jedyną formą jest psychoterapia, czyli wielogodzinne rozmowy z psychologiem. Nieobliczalne szkody, może wyrządzić chory w ostatnim stadium, kiedy uroi sobie, że był oszukiwany.

Punkty Anonimowych Hazardzistów

We Wrocławiu istnieją też dwa punkty terapeutyczne AH, czyli anonimowych hazardzistów. Jeden mieści się w klubie abstynenta przy ul. Jedności Narodowej. Drugi w punkcie przy wybrzeżu Konrada Korzeniowskiego. Przerwanie terapii powoduje najczęściej powrót do nałogu. W tym czasie widok np. ruletki, kart do gry, jednorękiego bandyty czy kumulacji totolotka jest tzw. wyzwalaczem. Działa to wabiąco podobnie jak reklama wódki na alkoholika. W jednym z wrocławskich kasyn powiedziano nam, że nie wpuszczają nałogowych hazardzistów.

- Bardzo często nałogowi gracze sami proszą, aby ich nie wpuszczać. Respektujemy ich prośbę. Muszą wtedy sami wypełnić dokument potwierdzający ich żądanie i złożyć pod nim podpis – informuje Mariusz Nieśmiałowski z biura dużej sieci kasyn w Polsce.

Jacek Bomersbach

REKLAMA