Kibice Śląska Wrocław mają powody do radości. Piłkarze mistrza Polski odnotowali pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. W 2. kolejce przed własną publicznością pokonali Koronę Kielce 2:0. Obie bramki po rzutach karnych zdobył Mateusz Cetnarski.
Zarówno dla WKS-u, jak i Korony mecz był okazją do rehabilitacji po nieudanych spotkaniach inaugurujących nowy sezon. W ubiegłym tygodni podopieczni Oresta Lenczyka po słabej grzew Łodzi przegrali z miejscowym Widzewem 1:2, natomiast kielczanie ponieśli dotkliwą porażkę 0:4 z Legią Warszawa.
Pierwszą okazję do objęcia prowadzenia mieli w 7. minucie wrocławianie, ale Johan Voskamp nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Korony. W 24. minucie po błędzie Tadasa Kijanksasa piłkę przejął Waldemar Sobota, którego w polu karnym sfaulował Zbigniew Małkowski. Sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny, a bramkarz gości zobaczył czerwoną kartkę. Wprawdzie drugi golkiper Korony Ołeksij Szlakotin obronił pierwszy strzał Mateusza Cetnarskiego z 11. metra, jednak po dobitce pomocnika Śląska musiał już wyciągać piłkę z bramki. Odpowiedź kielczan była natychmiastowa. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę w bramce wrocławian umieścił Pavol Stano, ale gol nie został uznany, ponieważ zawodnik Korony był na spalonym.
Drugi gol padł jeszcze przed przerwą. W 41. minucie Tomasz Lisowski wybił ręką piłkę zmierzającą w światło bramki. Sędzia pokazał zawodnikowi czerwoną kartkę i podyktował kolejną jedenastkę. Rzut karny ponownie wykorzystał Cetnarski.
W drugiej połowie mistrzowie Polski mimo przewagi dwóch zawodników oraz wielu dogodnych okazji nie zdołali podwyższyć rezultatu. Do ostatniej minuty spotkania wynik się nie zmienił i po końcowym gwizdku arbitra Śląsk mógł cieszyć się z pierwszej w tym sezonie wygranej.
- Dzisiejszy mecz z pewnością miał duże znaczenie dla zespołu Śląska, ponieważ graliśmy z drużyną walczącą, która chciała zrehabilitować się za nieudany mecz sprzed tygodnia. Korona broniła się rękami i faulami, co dawało nam rzuty karne i w konsekwencji gole. Chcieliśmy wygrać wyżej, ale brakowało ostatniego podania, a ponadto było ciężko przy takiej obronie rywali. Kielczanie tylko czekali na to, by wyprowadzić kontrę, wywalczyć rzut wolny i szukać swojej szansy na kontaktowego gola. Trudno w tej chwili chwalić, że zagraliśmy na zero z tyłu, tym bardziej, że są wątpliwości czy Korona strzeliła bramkę poprawnie. W ataku powinniśmy stworzyć sobie więcej okazji, a jeśli nie więcej, to powinniśmy być skuteczniejsi i podwyższyć wynik – skomentował mecz trener Orest Lenczyk.
Sylwia Stwora/Express-Miejski.pl
REKLAMA
REKLAMA