POWIAT ŚREDZKI
Echo Średzkie

Recenzja z koncertu GOV'T MULE

Koncert zespołu GOV’T MULE fot.: Zbigniew Warzyński / Express-Miejski.pl

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Było lepiej. Lepiej niż 3 dni wcześniej na koncercie Dickey Betts'a. Lepiej pod każdym względem, chociaż jeszcze nie dobrze.

Przedstawiamy recenzję z koncertu grupy GOV'T MULE, który odbył się 17 lipca we wrocławskim klubie ETER.

Było lepiej. Lepiej niż 3 dni wcześniej na koncercie Dickey Betts'a. Lepiej pod każdym względem, chociaż jeszcze nie dobrze. Jak zwykle akustyk okazał się wrogiem zespołu i zabijał feeling decybelami. Rozpoczął tę nierówną „walkę” na godzinę przed występem puszczając The Who zdecydowanie za głośno i korygując brzmienie do poziomu głośnika dworcowego. Przez ponad godzinę jest to strasznie męczące. A może po prostu zgrał tę płytę z Youtube? :):):)

Potem już tylko kwartet, w pewnym momencie kwintet (gościnnie na harmonijce ten Pan zobacz) zawładnął wyobraźnią muzyczną na szczęście licznie zgromadzonej tego dnia publiczności. Było hard rockowo, bluesowo, jazz rockowo, swingująco, purpurowo i co tam jeszcze chcecie. Muły to dla mnie najlepszy zespół ostatnich dwóch dekad i również na tym koncercie dowiedli swojej klasy. Mega zgrani, profesjonalni i jednocześnie mega feelingowi. Obojętnie, czy to w ich kompozycjach, czy w coverach, czy w często wplatanych w autorskie utwory cytatach z Purpli (z wiadomego powodu) i z innych grup - zawsze topowy poziom. A covery... Mogliśmy spodziewać się „Lazy” czy „Since I've been lovin' you”, ale chyba najbardziej zaskoczył nas „Get it on” T.Rex. Lekkość improwizacji i przechodzenia z jednego tematu w drugi powodowała, że czasem musiałem się szybko zreflektować, że przed chwilą „przeleciał” mi przez uszy fragment „She's so heavy” The Beatles, ”Satisfaction” R.S., ”Purple haze” Jimi'ego czy „Woman from Tokyo” lub „Smoke on the water” Deep Purple. I jeszcze 2 nowe numery przygotowane na tegoroczną płytę - oby reszta krążka była na takim poziomie. Bez fajerwerków, dymu, wybuchów...tylko artyzm. I to z najwyższej półki!!! Jedynym zgrzytem na scenie było dziwne „starcie” klawiszowca z basistą. Pod koniec solówki na trąbce Danny Louis z niewiadomych mi powodów puścił kilka niemiłych słów do Jorgen'a Carlsson'a rzucając „blaszaka” na wzmacniacz ku przerażeniu jego technicznego, który momentalnie zabrał instrument do przeglądu. Cóż, każdy czasem ma zły dzień, a może po prostu miał powód?

Nie będę się więcej rozpisywał na temat tego gig'u kończąc życzeniem sobie i Wam szybkiego powrotu Muła na koncerty do Europy z materiałem z nowej płyty. Może również z jakimiś gośćmi?

IVAR

REKLAMA